O tym i owymKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 134, liczba wizyt: 560161 |
Nadesłane przez: Ulinka dnia 27-05-2010 01:16
Dziś media doniosły, że kandydat na prezydenta Bronisław Komorowski cieszy sie największym poparciem kobiet, nawet tych skupionych wokół Kongresu Kobiet Polskich.
Zastanawiam sie skąd tak duże poparcie pań dla Bronisława Komorowskiego, wszak problematyka kobiet nie pojawiła się dotychczas w jego kampanii, chociaż ostatnio rzeczniczka jego sztabu wyborczego poinformowała, że odbędą się dwa spotkania ze środowiskami kobiecymi, ale tylko liberalnymi i konserwatywnymi.
Jako Marszałek Sejmu przetrzymywał w tzw. zamrażarce sejmowej projekty ustaw dotyczące bezpośrednio lub pośrednio kobiet: o rzeczniku ds. przeciwdzaiałania dyskryminacji, mikrożłobkach i przedszkolach, edukacji seksualnej, in vitro oraz projekt ustawy o parytetach. Problem antykoncepcji też jest dla niego mało istotny, twierdzi, że jest wiele większych problemów społecznych, na które powinno się przeznaczyć budżetowe pieniądze. Nie ukrywa, że według niego miejsce kobiet jest przede wszystkim w domu.
Zaliczył parę wpadek wypowiadając się pobłażliwie, lekceważąco lub wręcz obraźliwie o kobietach. „Błysnął“ seksistowskim dowcipem o tym, że Polacy całują kobietę w rękę dlatego, że od czegoś trzeba zacząć, a posłankom PO, które poparły go w prawyborach, poświęcił fraszkę, także z podtekstem seksistowskim: „Wielkie dzięki drogie panie, wielkie dzięki koleżanki, za poparcie, za zachętę, bym w wyborcze stawał szranki. Wielkie dzięki, ale przyznam, że gdy tyle pań dokoła, nie wybory mi się marzą, ale inne kwestie zgoła“.
W jednej ze swych wypowiedi wyznał, że kobiety ceni jako należące do tej ładniejszej części społeczeństwa, w innej Dunki nazwał kaszalotami.
Nadesłane przez: Ulinka dnia 23-05-2010 23:49
Jeszcze nie ucichły echa wywołane emisją kontrowersyjnego filmu Ewy Stankiewicz „Solidarni 2010”, a temat pojawia się ponownie. Otóż wraz z wtorkowym wydaniem „Rzeczpospolitej” ma ukazać się płyta DVD z filmem. Nie byłoby w tym niczego nadzwyczajnego, gdyby nie docierające wiadomości, że wszystkie główne stacje telewizyjne odmawiają emisji, zleconej przez gazetę, reklamy filmu. Podobno prywatne stacje nie usiłowały nawet podać przyczyny odmowy. Telewizja publiczna powołała się na art. 6 rozporządzenia Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w myśl którego osoby prowadzące na antenie publicznej TV programy informacyjne, publicystyczne i skierowane do dzieci, nie mogą występować w reklamach (w tym przypadku Jan Pospieszalski).
Parę tygodni temu film ten wywołał niemałe zamieszanie. Miał swoich zwolenników, ale i przeciwników. Pojawiały się zarzuty wykorzystywania mediów publicznych do propagowania teorii spiskowych i atakowania rządzącej Platformy Obywatelskiej i premiera, a Komisja Etyki uznała, że zarówno autorzy filmu "Solidarni 2010", jak i emitująca go antena (TVP 1) naruszyli zasady etyki: obiektywizmu, szacunku i tolerancji. Ja także mam takie zdanie, podzielam również oburzenie, jakie film wywołał u wielu odbiorców, niemniej jednak nie rozumiem postawy stacji telewizyjnych, które nie zgodziły się na emisje reklamy. Źle mi się to kojarzy.
Nadesłane przez: Ulinka dnia 21-05-2010 20:22
Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Odpowiedź będzie pewnie zależała od tego, kto będzie odpowiadał, tyle zdań, ile ludzi.
Prawdą jest, że osoby tej samej płci, szczególnie kobiety, wspierają się w pewnych sytuacjach. Tu, na Familie, też można to zaobserwować. Są tematy, gdzie prawie wszystkie stajemy murem przeciw wypowiedziom jakiegoś mężczyzny, takim, które w naszym mniemaniu godzą w nas, w naszą pozycję, godność, choć rozum czasem podpowiada, że to on może mieć rację.
Najlepiej solidaryzujemy się w trudnych chwilach, w nieszczęściu. Dopóki np. zdradzona, czy porzucona przez męża przyjaciółka jest nieszczęśliwa, dopóty jesteśmy z nią solidarne. Bywa tak, że nawet wtedy, gdy wiadomo, że to głównie ona ponosi winę za zaistniały stan rzeczy. Wspieramy ją, żałujemy, twierdzimy, że większość facetów to świnie.
W wielu sytuacjach zapominamy jednak, że jesteśmy tej samej płci i każda z nas ma jajniki. Życie pokazuje, że często kobieta bywa największym wrogiem drugiej kobiety.
Tylko kobieta wie, jak najdotkliwiej zranić drugą kobietę. „ Czy mi się wydaje, czy przytyłaś?”, „Kto Cię czesze?”, „ Czy to z Twoją kuzynką widziałam wczoraj Twojego męża?” - słyszymy słodki, zatroskany głos swojej przyjaciółki.
Na wieść o tym, że jakaś kobieta została zgwałcona, jakże często zamiast stanąć po jej stronie, padają słowa: „Sama się o to prosiła”, „Po co szła do niego do domu?”, „Mogła nie chodzić po nocy".
Ostatnia dyskusja o przydrożnych prostytutkach, też pokazała pewną filozofię wyznawaną przez niektóre z nas: potępienie kobiet trudniących się nierządem, przy równoczesnym niedostrzeganiu udziału w tym procederze mężczyzn, którzy korzystają z usług tych pań. Padały z ust kobiet lekceważące określenia, zjadliwe epitety pod adresem kobiet, nie mężczyzn.
Często za rozpad małżeństwa, za zdradę obwiniana jest kochanka męża, nie mąż. Gdy facet dowiaduje się, że żona go zdradziła, to pakuje walizki i wyprowadza się. Może przyłoży kochankowi, ale pretensje ma przede wszystkim do swojej partnerki. W sytuacji odwrotnej, to żona wydrapałaby oczy kochance. „Jak suka nie da, to pies nie weźmie” – twierdzi. Łatwiej jej myśleć, że to jakaś inna jest winna, bo "dała" niż, że to jej mąż zrobił skok w bok z własnej woli.
Jako, że jestem kobietą, przez niektórych postrzeganą jako feministka, chciałabym, żeby solidarność płci istniała, ale nie za wszelką cenę, wbrew zdrowemu rozsądkowi.