O tym i owymKategorie: Zainteresowania Liczba wpisów: 134, liczba wizyt: 560198 |
Nadesłane przez: Ulinka 21-05-2010 20:22
Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Odpowiedź będzie pewnie zależała od tego, kto będzie odpowiadał, tyle zdań, ile ludzi.
Prawdą jest, że osoby tej samej płci, szczególnie kobiety, wspierają się w pewnych sytuacjach. Tu, na Familie, też można to zaobserwować. Są tematy, gdzie prawie wszystkie stajemy murem przeciw wypowiedziom jakiegoś mężczyzny, takim, które w naszym mniemaniu godzą w nas, w naszą pozycję, godność, choć rozum czasem podpowiada, że to on może mieć rację.
Najlepiej solidaryzujemy się w trudnych chwilach, w nieszczęściu. Dopóki np. zdradzona, czy porzucona przez męża przyjaciółka jest nieszczęśliwa, dopóty jesteśmy z nią solidarne. Bywa tak, że nawet wtedy, gdy wiadomo, że to głównie ona ponosi winę za zaistniały stan rzeczy. Wspieramy ją, żałujemy, twierdzimy, że większość facetów to świnie.
W wielu sytuacjach zapominamy jednak, że jesteśmy tej samej płci i każda z nas ma jajniki. Życie pokazuje, że często kobieta bywa największym wrogiem drugiej kobiety.
Tylko kobieta wie, jak najdotkliwiej zranić drugą kobietę. „ Czy mi się wydaje, czy przytyłaś?”, „Kto Cię czesze?”, „ Czy to z Twoją kuzynką widziałam wczoraj Twojego męża?” - słyszymy słodki, zatroskany głos swojej przyjaciółki.
Na wieść o tym, że jakaś kobieta została zgwałcona, jakże często zamiast stanąć po jej stronie, padają słowa: „Sama się o to prosiła”, „Po co szła do niego do domu?”, „Mogła nie chodzić po nocy".
Ostatnia dyskusja o przydrożnych prostytutkach, też pokazała pewną filozofię wyznawaną przez niektóre z nas: potępienie kobiet trudniących się nierządem, przy równoczesnym niedostrzeganiu udziału w tym procederze mężczyzn, którzy korzystają z usług tych pań. Padały z ust kobiet lekceważące określenia, zjadliwe epitety pod adresem kobiet, nie mężczyzn.
Często za rozpad małżeństwa, za zdradę obwiniana jest kochanka męża, nie mąż. Gdy facet dowiaduje się, że żona go zdradziła, to pakuje walizki i wyprowadza się. Może przyłoży kochankowi, ale pretensje ma przede wszystkim do swojej partnerki. W sytuacji odwrotnej, to żona wydrapałaby oczy kochance. „Jak suka nie da, to pies nie weźmie” – twierdzi. Łatwiej jej myśleć, że to jakaś inna jest winna, bo "dała" niż, że to jej mąż zrobił skok w bok z własnej woli.
Jako, że jestem kobietą, przez niektórych postrzeganą jako feministka, chciałabym, żeby solidarność płci istniała, ale nie za wszelką cenę, wbrew zdrowemu rozsądkowi.