Elenai, a przepraszam, jaką mam mieć wg Ciebie opinię o większości młodzieży? Zaznaczam "większości" bo zaraz ktoś przeczyta, że ja wszystkich do jednego wora wrzucam. Nie wspomnę, że ta "większośc" różnie w różnych miastach i różnych szkołach się rozkłada. Ale jest to niestety większość. Skoro wg Ciebie dzieciak wyzywający nauczyciela, notorycznie nieprzygotowujący się do zajęć, olewający wszystko i wszystkich, zachowujący się w sposób chamski i wulgarny jest super grzecznym dzieciaczkiem, który wymaga wiecznej pomocy żeby czymkolwiek się w życiu zainteresować, to przepraszam bardzo. Ja się z takim podejściem nie zgadzam. Nazywam rzeczy i zjawiska po imieniu i dla mnie taki młody człowiek będzie rozwydrzonym, wulgarnym i chamskim. Jak inaczej mam go nazwać?
matkotrzech, ja w przeciwieństwie do Ciebie, nikomu źle nie życzę, nawet tej rozwydrzonej i chamskiej młodzieży, ale to tylko świadczy o Tobie. Cóż, widocznie w dzisiejszych czasach, żeby dostać pracę gdziekolwiek, trzeba być poprawnym politycznie, inaczej z pazurami skoczą do gardła.
Niestety, zdanie o młodzieży mam coraz gorsze. A wynika to z niczego innego, jak z obserwacji i porównania. Jakoś za moich czasów szkolnych (zapewne za Waszych tym bardziej) nikt nauczycielowi na głowę śmietnika nie wsadzał. Chamski i wulgarny uczeń zdarzał się jeden na całą szkołę! Nauczyciele nie bali się iść do pracy. Jak ktoś się nudził to zajmował się sportem, sztuką, czytaniem książek. W moim gimnazjum (byłam pierwszym rocznikiem) mało który uczeń chodził do OHP. Teraz w tej samej szkole do OHP uczęszcza 50% dzieciaków, bo notorycznie nie zdają klasy pierwszej (czy to takie trudne?). Na studiach obecni studenci pierwszego roku wystosowali prośbę do dziekana, aby egzaminy były zaliczne od 30%, tak jak matura, a nie od 70%. I co ja mam o tych ludziach pomyśleć? Użalać się nad nimi bo rodzice nie mieli dla nich czasu? I co, moi też nie mieli a nikt się nade mną nie żalił.
A tak poza tym-rozumiem, że nie każdy musi być orłem we wszystkim i kochać wszystkie szkolne przedmioty. Nie każdemu też musi się chcieć uczyć. Ok, fajnie, pięknie, tylko jak się komuś nie chce uczyć to niech przynajmniej nie przeszkadza tym, którzy chcą.
Poza tym matkotrzech, radzę najpierw zapoznać się czym się różni praca nauczyciela akademickiego od pracy nauczyciela podstawówek/gimnazjów/liceów a dopiero potem pisz "dobre rady". Nauczyciel akademicki ma ukierunkować wiedzę studenta, tłumaczyć jeśli coś jest niezrozumiałe i wzbudza problem. Natomiast nie jest od "wychowywania" studenta czy też wtrącania się w jego życie osobiste i biegania za nim z indeksem aby wszystko pozaliczał i miał wszystkie wpisy. Ja chcę przekazywać wiedzę ludziom, którzy chcą się czegoś nauczyć, których dana dziedzina interesuje. A nie wiecznie znudzonym życiem olewaczom, których nic nie obchodzi.