Rodzicielstwo bliskości
- Zarejestrowany: 08.02.2011, 18:52
- Posty: 683
Czy praktykujecie rodzicielstwo bliskości? Czy jak dziecko płacze pocieszacie i przytulacie je czy pozwalacie się wypłakać? Czy dziecko wie, że zawsze jak jest smutne i nieszczęśliwe może do was przyjśc się przytulić i wie że otrzyma od Was pocieszenie?
Rodzicielstwo bliskości (ang. attachment parenting) – termin utworzony przez amerykańskiego pediatrę Williama Searsa, określający filozofię rodzicielską opartą na zasadach teorii przywiązania w psychologii rozwojowej, która mówi, że dziecko tworzy z opiekunami silną więź emocjonalną, mającą wpływ na całe jego przyszłe życie. Wrażliwi i dostępni emocjonalnie rodzice pomagają dziecku zbudować bezpieczny styl przywiązania, który sprzyja prawidłowemu rozwojowi społecznemu i emocjonalnemu oraz wpływa na poczucie szczęścia.
Według Attachment Parenting International (API) – międzynarodowej organizacji, powołanej do życia, by promować ideę rodzicielstwo bliskości – jest osiem zasad, które wspierają powstanie bezpiecznej więzi dziecka z opiekunem:
- Przygotuj się do ciąży, porodu i rodzicielstwa
- Karm z miłością i szacunkiem
- Reaguj z wrażliwością
- Zapewnij odżywczy dotyk
- Zapewnij bezpieczny sen, pod względem fizycznym i emocjonalnym
- Zapewnij stałą, pełną miłości opiekę
- Praktykuj pozytywną dyscyplinę
- Dąż do równowagi w życiu osobistym i rodzinnym
Powyższe zasady nie zostały zaczerpnięte z początkowych badań nad stylami przywiązania, ale są to działania, które rodzice mogą podjąć, by „zestroić się” ze swoimi dziećmi, być „konsekwentnie wrażliwymi na ich potrzeby” oraz „dostępnymi fizycznie i emocjonalnie”, co jest kluczowe dla wytworzenia u nich bezpiecznego stylu przywiązania.
Zasady te interpretuje się na liczne sposoby. Wiele osób, preferujących rodzicielstwo bliskości, wybiera jednocześnie naturalne życie rodzinne (ang. natural family living – NFL), czyli m.in. naturalny poród, poród domowy, rezygnację z pracy zawodowej jednego z rodziców, wspólne spanie (ang. cosleeping), karmienie piersią, noszenie dzieci czy domową edukację.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Rodzicielstwo_blisko%C5%9Bci
- Zarejestrowany: 08.02.2011, 18:52
- Posty: 683
Dziecko musi wiedzieć, że w każdej sytuacji może liczyć na wsparcie rodziców i najbliższych. To bardzo ważne, żeby wiedziało, że jak stanie mu się krzywda może przyjśc przytulić się i wyżalić rodzicom.
- Zarejestrowany: 15.01.2011, 19:28
- Posty: 8123
Dziecko musi wiedzieć, że w każdej sytuacji może liczyć na wsparcie rodziców i najbliższych. To bardzo ważne, żeby wiedziało, że jak stanie mu się krzywda może przyjśc przytulić się i wyżalić rodzicom.
I tu w 100 % zgadzam się z Tobą
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
Dziecko musi wiedzieć, że w każdej sytuacji może liczyć na wsparcie rodziców i najbliższych. To bardzo ważne, żeby wiedziało, że jak stanie mu się krzywda może przyjśc przytulić się i wyżalić rodzicom.
I tu w 100 % zgadzam się z Tobą
Ja również, bo do kogo winno mieć 100% zaufanie, jak nie do swoich rodziców... a taka bliskość to może zaowocować w przyszłości, że już jako dorosłe wie, że może na nas liczyć bo wiadomo jak jest z kolegami, przyjaciółmi - dzisiaj są a jutro może ich już nie być z różnych przyczyn...
Dziecko musi wiedzieć, że w każdej sytuacji może liczyć na wsparcie rodziców i najbliższych. To bardzo ważne, żeby wiedziało, że jak stanie mu się krzywda może przyjśc przytulić się i wyżalić rodzicom.
Tak zdecydowanie sie zgadzam...
Teraz w tym wieku jaka jest Zuzia, moge stwierdzic, ze jest pare rodzajow placzu, płacze bo cos jej jest, albo placze bo nie moze dostac to co chce i jest awantura.
Wiec w pierwszym przypadku, jak najbardziej reagujemy przytulaniem, szukaniem przyczyny...
W drugim, no coz... ja zwyczajnie siadam koło niej, mowie do niej... po paru chwilach mala przychodzi sie przytulic i nie ma tematu.
Oczywiście, ze praktykuje, choć nie jest to jakaś przemyślana koncepcja, tzn. nie opieram się w wychowywaniu Julki na jakiejś określonej idei. Podążam za głosem serca i on każe mi reagować na jej płacz, okazywać miłość i wsparcie, przytulać, być otwartą na jej małe problemy i troski... Dla mnie inny model rodzicielstwa nie miałby sensu...
Jeśli chodzi o rodzicielstwo bliskości, to spotykam się ze skrajnościami w jego pojmowaniu typu karmienie do 4 r. ż., czy noszenie na każde zawołanie.
Powiem tak: więź z dzieckiem - owszem - ale nie uzależnianie go od siebie!
- Zarejestrowany: 08.02.2011, 18:52
- Posty: 683
Oczywiście, ze praktykuje, choć nie jest to jakaś przemyślana koncepcja, tzn. nie opieram się w wychowywaniu Julki na jakiejś określonej idei. Podążam za głosem serca i on każe mi reagować na jej płacz, okazywać miłość i wsparcie, przytulać, być otwartą na jej małe problemy i troski... Dla mnie inny model rodzicielstwa nie miałby sensu...
Jeśli chodzi o rodzicielstwo bliskości, to spotykam się ze skrajnościami w jego pojmowaniu typu karmienie do 4 r. ż., czy noszenie na każde zawołanie.
Powiem tak: więź z dzieckiem - owszem - ale nie uzależnianie go od siebie!
Oj fuj - przepraszam, ale fuj... jako wielka zwolenniczka laktacji, jestem za karmieniem jak najdłużej, ale 4 lata to juz przegięcie...
Oczywiście, ze praktykuje, choć nie jest to jakaś przemyślana koncepcja, tzn. nie opieram się w wychowywaniu Julki na jakiejś określonej idei. Podążam za głosem serca i on każe mi reagować na jej płacz, okazywać miłość i wsparcie, przytulać, być otwartą na jej małe problemy i troski... Dla mnie inny model rodzicielstwa nie miałby sensu...
Jeśli chodzi o rodzicielstwo bliskości, to spotykam się ze skrajnościami w jego pojmowaniu typu karmienie do 4 r. ż., czy noszenie na każde zawołanie.
Powiem tak: więź z dzieckiem - owszem - ale nie uzależnianie go od siebie!
Oj fuj - przepraszam, ale fuj... jako wielka zwolenniczka laktacji, jestem za karmieniem jak najdłużej, ale 4 lata to juz przegięcie...
Zgadzam się z Tobą:) I ja jestem zwolenniczka karmienia piersią, ale nie popadajmy w skrajności!:) A czytając o Rodzicielstwie Bliskości zdarza mi się natknąć na takie zalecenia albo wręcz doświadczenia. To mi nie odpowiada. Dlatego jeśli poznaję jakaś metodę wychowawczą nigdy nie przyjmuję jej w całości, tylko wybieram to, co uważam za ważne i słuszne tworząc swój własny model rodzicielstwa!
Ja stosuję też taką metodę. Jeżeli maleństwo płacze to je przytulam. No chyba, że płacze, bo jej czegoś zabroniłam, wówczas samo musi się uspokoić.
- Zarejestrowany: 04.11.2009, 08:50
- Posty: 564
Przytulam, noszę, kołyszę, głaszczę, całuję - bo oboje tego potrzebujemy. Bo lubimy się nazwajem - ja i Stasiek. Zawsze tak było.
Przytulam, noszę, kołyszę, głaszczę, całuję - bo oboje tego potrzebujemy. Bo lubimy się nazwajem - ja i Stasiek. Zawsze tak było.
I to jest piękne. Rodzicielstwo to miłość, wiec jak tu nie całować, nie przytulać i nie być blisko z własnym dzieciątkiem???:)
- Zarejestrowany: 08.04.2011, 08:58
- Posty: 1112
Co do noszenia, to jest ono bardzo wskazane w AP (Attachment Parenting), jako idealny sposób poznawania świata przez noworodki i niemowlęta. Matka wykonuje wszystkie swoje "normalne" prace, a dziecko zaznajamia się ze światem i prawami, jakie nimi rządzą czując się przy tym w 100% bezpiecznie - będąc zamotanym za pomocą chusty do ciepłego i przyjemnie pachnącego ciała mamy. W mniej cywilizowanych plemionach bywają nawet takie zwyczaje, że do pewnego momentu (nie pamiętam jakiego, ale coś mi się tak koleboce, że to było 6 miesięcy lub więcej) niemowlę nie może w ogóle dotknąć ziemi. Taki rodzaj zabobonu. No oni nie mają książek Tracy Hogg i Superniani, więc robią to "naturalnie" i bez wyrzutów.
O AP mogę pisać dużo, pewnie dlatego, że dużo czerpię z tej koncepcji wychowawczej. Akurat chusty nie - bo córka nie lubiła, ale poza tym ;) Oj, temat rzeka :)
Co do noszenia, to jest ono bardzo wskazane w AP (Attachment Parenting), jako idealny sposób poznawania świata przez noworodki i niemowlęta. Matka wykonuje wszystkie swoje "normalne" prace, a dziecko zaznajamia się ze światem i prawami, jakie nimi rządzą czując się przy tym w 100% bezpiecznie - będąc zamotanym za pomocą chusty do ciepłego i przyjemnie pachnącego ciała mamy. W mniej cywilizowanych plemionach bywają nawet takie zwyczaje, że do pewnego momentu (nie pamiętam jakiego, ale coś mi się tak koleboce, że to było 6 miesięcy lub więcej) niemowlę nie może w ogóle dotknąć ziemi. Taki rodzaj zabobonu. No oni nie mają książek Tracy Hogg i Superniani, więc robią to "naturalnie" i bez wyrzutów.
O AP mogę pisać dużo, pewnie dlatego, że dużo czerpię z tej koncepcji wychowawczej. Akurat chusty nie - bo córka nie lubiła, ale poza tym ;) Oj, temat rzeka :)
Pierwsze słyszę - proponuję artykuł Bielinku! Bo temat ciekawy i chętnie dowiem się więcej!
- Zarejestrowany: 08.02.2011, 18:52
- Posty: 683
Ja się boję nosić :(
Ja się boję nosić :(
a czego konkretnie się boisz?
nie spotkałam jeszcze dziecka, które faktycznie nie lubiłoby być noszone w chuście
niedawno poznałam malucha, który płakał w chuście, ale okazało się, że mama zbyt luźno wiązała chustę i mały nie miał po prostu dobrego podparcia
dobrego wiązania nie można nauczyć się wyłącznie na podstawie instrukcji, czy filmików w internecie, początkujące chustonoszki często wiążą chusty zbyt luźno
Ja się boję nosić :(
a czego konkretnie się boisz?
nie spotkałam jeszcze dziecka, które faktycznie nie lubiłoby być noszone w chuście
niedawno poznałam malucha, który płakał w chuście, ale okazało się, że mama zbyt luźno wiązała chustę i mały nie miał po prostu dobrego podparcia
dobrego wiązania nie można nauczyć się wyłącznie na podstawie instrukcji, czy filmików w internecie, początkujące chustonoszki często wiążą chusty zbyt luźno
A co z tymi przypadkami uduszenia dziecka w chuście???? Przerażająca wizja! Trzeba być pewnym na 100% swoich umiejętności wiązania, żeby nie zrobić dziecku krzywdy! Większe zaufanie mam do nosideł.
- Zarejestrowany: 08.02.2011, 18:52
- Posty: 683
Ja się boję nosić :(
a czego konkretnie się boisz?
nie spotkałam jeszcze dziecka, które faktycznie nie lubiłoby być noszone w chuście
niedawno poznałam malucha, który płakał w chuście, ale okazało się, że mama zbyt luźno wiązała chustę i mały nie miał po prostu dobrego podparcia
dobrego wiązania nie można nauczyć się wyłącznie na podstawie instrukcji, czy filmików w internecie, początkujące chustonoszki często wiążą chusty zbyt luźno
A co z tymi przypadkami uduszenia dziecka w chuście???? Przerażająca wizja! Trzeba być pewnym na 100% swoich umiejętności wiązania, żeby nie zrobić dziecku krzywdy! Większe zaufanie mam do nosideł.
Jak się wiąże noworodka w pionie to są uduszenia, albo jak się wiąże w chusty "krzak" które nie są przewiewne.
Ja się boję nosić :(
a czego konkretnie się boisz?
nie spotkałam jeszcze dziecka, które faktycznie nie lubiłoby być noszone w chuście
niedawno poznałam malucha, który płakał w chuście, ale okazało się, że mama zbyt luźno wiązała chustę i mały nie miał po prostu dobrego podparcia
dobrego wiązania nie można nauczyć się wyłącznie na podstawie instrukcji, czy filmików w internecie, początkujące chustonoszki często wiążą chusty zbyt luźno
A co z tymi przypadkami uduszenia dziecka w chuście???? Przerażająca wizja! Trzeba być pewnym na 100% swoich umiejętności wiązania, żeby nie zrobić dziecku krzywdy! Większe zaufanie mam do nosideł.
Jak się wiąże noworodka w pionie to są uduszenia, albo jak się wiąże w chusty "krzak" które nie są przewiewne.
Dlatego jak piszę - trzeba naprawdę się na tym znać, by robić to dobrze. To wg. mnie spora odpowiedzialność takie noszenie dziecka w chuście.
- Zarejestrowany: 08.02.2011, 18:52
- Posty: 683
Ja się boję nosić :(
a czego konkretnie się boisz?
nie spotkałam jeszcze dziecka, które faktycznie nie lubiłoby być noszone w chuście
niedawno poznałam malucha, który płakał w chuście, ale okazało się, że mama zbyt luźno wiązała chustę i mały nie miał po prostu dobrego podparcia
dobrego wiązania nie można nauczyć się wyłącznie na podstawie instrukcji, czy filmików w internecie, początkujące chustonoszki często wiążą chusty zbyt luźno
A co z tymi przypadkami uduszenia dziecka w chuście???? Przerażająca wizja! Trzeba być pewnym na 100% swoich umiejętności wiązania, żeby nie zrobić dziecku krzywdy! Większe zaufanie mam do nosideł.
Jak się wiąże noworodka w pionie to są uduszenia, albo jak się wiąże w chusty "krzak" które nie są przewiewne.
Dlatego jak piszę - trzeba naprawdę się na tym znać, by robić to dobrze. To wg. mnie spora odpowiedzialność takie noszenie dziecka w chuście.
a ja się uczyłam a i tak się boję!
Oczywiście, ze praktykuje, choć nie jest to jakaś przemyślana koncepcja, tzn. nie opieram się w wychowywaniu Julki na jakiejś określonej idei. Podążam za głosem serca i on każe mi reagować na jej płacz, okazywać miłość i wsparcie, przytulać, być otwartą na jej małe problemy i troski... Dla mnie inny model rodzicielstwa nie miałby sensu...
żeby sie nie powtarzac, po prostu skopiuję;)
Przez taką zdrowo pojętą, naturalną, niewymuszoną i autentyczną rodzicielską bliskość uczymy przecież nasze dzieci nawiązywania bliższych relacji i więzi w ich osobistym życiu. Kiedy ja mam wredny dzień to mój cztreoletni syn bez zastanowienia mówi "mamo, chodż, psytule Cię". Takie uczucia i reakcje nie rodzą się z niczego u takiego smyka przecież. Ile dajesz - tyle otrzymujesz...
Ja dużo Szymuszka noszę i w nosie mam opinie co poniektórych, że uczę go w ten sposób "dziadostwa" :) Mam dwa nosidełka, jedno takie zwykłe a drugie typu "banan". Niestety Syzmiur się buntuje gdy go próbuję do nosidełka wmontować :) Kilka razy mi się Go udało w tym bananie ponosić, ale zdecydowanie woli moje rączki :)
Często jak coś robię w kuchni, zabieram Go ze sobą, nauczyłam się robić wiele rzeczy z dzieckiem na rękach :) I nie robię tego dlatego, że płacze i trzeba Go nosić. Ja chcę, zeby On poznawał świat :). Zaglądamy do szafek w kuchni, wyglądamy przez okno, pokazuję mu kwiatki na parapecie. A On tym wszytskim tak niesłychanie zainteresowany :)