Mamy taki rytuał dnia jak spanie południowe. Zaczyna się ok 9.30 a kończy jak dzieci wstaną lub co ostatnio częstsze o 10.30, gdy dzieci spać nie chcą i nie będą. W weekend musiałam wyjść. Wybrałam właśnie te godziny snu, by mężowi nie utrudniać. Położyłam dziewczynki a on siedział na komputerze. Wracam o 12.00 a on na komputerze (z pokoju dziewczynek dobiegają radosne śmiechy)...? Czemu one nadal są w pokoju!?!?! - pytam a on mi na to zdziwiony, że jak to, przecież jeszcze nie spały. To ja mu cierpliwie tłumaczę, że jak nie śpią to nie można ich więzić w łóżeczkach i że po godzinie je ubieram... a on po chwili zastanowienia... a ja myślałem, że ty masz cały dzień dla siebie...
Innym razem pomieszał ich ubranka a wzrostem różnią się znacząco! Właściwie, to nie wiem której było bardziej niewygodnie: Madzi w za małych rajstopkach czy Kornikowej w za dużych, które podczas raczkowania ściągały się (ale pomysłowy mąż ubrał najpierw rajstopy a później zapiął bodziaka więc nie spadły całkiem tylko same nogawki ciągnęły się za nią na pewnym odcinku. Zapytany o pomyłkę przyznał, że domyślał się, że coś tu nie gra ale nie bardzo chciało mu się odkręcać... Ubieranie bluzeczek tył na przód to standard więc nie ma o czym pisać.
Najciekawszy jednak okazał się przypadek, gdy mąż błysnął podczas wizyty u pediatry. Wiadomo - jak chorują, to wszyscy. Nie miałam ochoty iść sama z 2 dzieci do lekarza więc umówiłam wizytę w godzinach, gdy mąż będzie po pracy. Pojechaliśmy. Weszliśmy do gabinetu jednocześnie. JA skierowałam się w stronę przewijaka, by rozebrać Kornelkę (młodsza, więcej do rozbierania więc wzięłam na siebie) a Kamil miał zająć się Madzią. Doktor zbadała Kornikową a ja zajęłam się jej ubieraniem. Nie patrzyłam co dzieje się za mną do momentu, gdy usłyszałam: "Mogłaby Pan ją wziąć na ręce, bo Magda nie chce współpracować". Odwracam się i widzę, że tatuś stoi przy drzwiach wejściowych, dziecko zostało rozebrane przez lekarkę i biega po gabinecie a ona za nią Gdy wyszliśmy, Kamil NAPRAWDĘ zdziwiony pyta się mnie: "To nie wystarczy zapukać i wstawić dziecka za drzwi i grzecznie czekać w poczekalni"?! Ręce mi opadły!