Dzisiaj musiałam na godzinkę zostawić Szymusia z Tatusiem. Akurat zasnął (Szymek), więc przygotowałam mu jedzonko i poprosiłam Męża, żeby jak synek wstanie, podał mu butelkę. Wracam, wszystko pięknie ładnie, Szymuś wstał, Tatuś go pięknie zabawia. Pytam się Męża: "Dałeś mu jeść" a Mąż mi na to: "Nie", pytam więc dlaczego, a Mąż mi na to... "Ale on był grzeczny". Ręce mi opadły. Pytam się go: "Czy nasze dziecko zasługuje na jedzenie tylko wtedy, kiedy jest niegrzeczne? Miałeś mu podać jedzenie, bo była godzina karmienia", a Mąż mi na to: "No to się nie dogadaliśmy, myślałem, że jedzenie to (UWAGA) ostateczność, że mam mu podać butelkę jak będzie marudził i płakał. Zresztą przecież jedliśmy śniadanie o tej samej porze, a ja jeszcze nie jestem głodny, to myślałem, że Szymek też nie jest".
Normalnie nie wiedziałam czy mam płakać, czy się śmiać Rozwalił mnie Mąż na łopatki. Może mieliście podobne przygody, pochwalcie się ;)