Poród - jak to było..? Wspomnienia..
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
Zainspirowana wspomnieniami mojej kuzynki na temat porodu postanowilam dowiedziec sie jak to u Was bylo.
Jak wspominacie czas od chwili, gdy Wam wody odeszły? Popjechaliscie od razu do szpitala, czy czekaliscie jakis czas? Co na to Wasz mąż?
Zapraszam do dyskusji :)
- Zarejestrowany: 18.04.2008, 22:57
- Posty: 161880
Oj lepiej nie wspominać - było minęło i teraz cieszę się wnukami...
Wody zawsze odchodziły w domu i o tej samej porze to ciekawostka - około godz.20 a mąż zawsze stał na wysokości zadania i zawoził mnie do szpitala... a potem wiadomo... poród nie zawsze od razu ale to już przeszłość.
- Zarejestrowany: 24.08.2011, 13:04
- Posty: 14675
- Zarejestrowany: 18.04.2012, 15:23
- Posty: 3153
wody odeszły mi miesiąc wcześniej, maż się wystraszył zadzownił po karetkę hihi z czego nie byłam zadowolona, a sam jechał samochodem za karetką;) masakra. a potem to już z osiem godzin czekałam aż się poród zacznie. w drugiej ciąży dostałam krwotoku w 40 tyg, ale wtedy pojechaliśmy do szpitala sami i miałąm cc.
- Zarejestrowany: 29.01.2012, 20:55
- Posty: 28005
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Pierwszy poród- okropny..... A drugi??? Bułka z masłem-wolałabym urodzić niż wyrwać ząb:))) Ogólnie nie było źle- wszystko można przeżyć:)))
- Zarejestrowany: 29.01.2012, 20:55
- Posty: 28005
ja tam zdecydowanie wolę dentystę ;)
Ja to czekałam na rozwój wydarzeń taki jak w filmach. Gdzieś (poza domem - np. w sklepie) odchodzą mi wody, pędzimy do szpitala, po godzinie krzyków i jęków tulę synka. A tu lipa, bo wody nie odeszły mi wcale - podczas porodu dopiero lekarka przebijała mi pęcherz płodowy. 7 marca (czyli 6 dni przed terminem) koło 20tej zaczęły nasilać się skurcze, które delikatnie odczuwałam już od rana. Ok 21 wyszłam jeszcze z psem na spacer, a później to już tylko leżałam i zwijałam się z bólu. Koło 1 w nocy Mąż zawiózł mnie do szpitala, a 8 marca o 17:40 urodził się Szymciur. To tak w telegraficznym skrócie, bo generalnie ta cała akcja porodowa trwała milion lat świetlnych, w strasznych bólach i męczarniach, takich, że myślałam, że umieram ;) Ale powiem szczerze że już marzę o powtórce
- Zarejestrowany: 29.01.2012, 20:55
- Posty: 28005
- Zarejestrowany: 14.08.2012, 18:17
- Posty: 5
U mnie ani jedno dziecko ani drugie nie chciało wyjść na świat, chyba za dobrze im było w brzuszku mamy;) Obydwa porody skończyły się podaniem oksycotyny, przy czym jeden ostatecznie zakończył się cięciem cesarskim. Genrealnie nie rozumiem jak natura mogła wymyślić tak brutalny spoósb przyjścia dziecka na świat...;) Nie zamierzam już rodzić więcej, gdyż porody były dla mnie zbyt traumatyczne...
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
U mnie ani jedno dziecko ani drugie nie chciało wyjść na świat, chyba za dobrze im było w brzuszku mamy;) Obydwa porody skończyły się podaniem oksycotyny, przy czym jeden ostatecznie zakończył się cięciem cesarskim. Genrealnie nie rozumiem jak natura mogła wymyślić tak brutalny spoósb przyjścia dziecka na świat...;) Nie zamierzam już rodzić więcej, gdyż porody były dla mnie zbyt traumatyczne...
I przy pierwszym i przy drugim porodzie miałam podaną dożylnie oksytocynę;))))
- Zarejestrowany: 10.01.2010, 14:35
- Posty: 7481
my leżeliśmy już w szpitalu od 35tygonia. Przez cały ten czas Mała była monitorowana na KTG. Był to dla mnie bardzo stresujący czas. Bałam się porodu...nie wiedziałam co mnie czka;/ w niedzielę poszłam sobie jeszcze do szpitalnej kaplicy na Mszę Św. i odkąd wróciłam cały czas pobolewał mnie brzuch jak na okres...ale na KTG "0" skurczy. W poniedziałek zapisy KTG pogorszyły się znacznie.Małej zaczęło spadać tętno. po nieprzespanej nocy we wtorek ok8:30 zabrano mnie na trakt. porodowy Mój lekarz postanowił zrobić test oksytocynowy, by zobacz jak reaguje tętno Małej. Kazał być psychicznie przygotowanym na cc.
Oksytocyna zaczęła działać po ok20 minutach przez 2h miałam skurcze co 3 minuty...w tym czasie zdążył, z Elbląga dojechać mój D. po czym lekarza zadecydowali, że tętno Małej się unormowało i niech posiedzi jeszcze w brzuszku bo to dopiero 36tydzien....ale nic z tego...mój mały Skarb..postanowił się tego dnia urodzić ok 13 miałam skurcze co 2 minuty...przed 14 położna stwierdziła, że mama rozwarcie na 4 place..ja mówię gdzie jest moje obiecane znieczulenie...a ona ze dam rade..no i tak o 13:55 przebiła mi pęcherz płodowy....mięliśmy iść pod prysznic...mówiła, że jakiś 0.5h tam będę...a ja byłam nie całe 10 minut..3 najgorsze skurcze świata...to był mój tylko jeden krzykale słyszał go chyba cały szpital...przybiegły położne i stwierdziły, że biegiem na łózko bo główka już wychodzi...4 skurcze parte..i o 15:15 Natalia była na świcie....
..a ja zostałam najszczęśliwszą Mama na świecie:)
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
Pierwszy poród- okropny..... A drugi??? Bułka z masłem-wolałabym urodzić niż wyrwać ząb:))) Ogólnie nie było źle- wszystko można przeżyć:)))
moi znajomi się dziwią jak mówię,że wolałabym znowu rodzić niż wyrywać zęby...;)
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
w obu ciążach byłam już po terminie. z Mikim byłam już w szpitalu,gdy się zaczęło. męczyłam się sama całą noc a nad ranem zadzwoniłam po męża i mamę. dopiero o 11:10 Mikołaj pojawił się po tej stronie. urodziłam go naturalnie. z Marcelem miałam cesarkę. musiałam,bo miał za wysokie tętno. jednak zdążyłam przed cięciem poczuć atak skurczy. rano wyjechaliśmy jak na sygnale do szpitala a o 21:30 przywitaliśmy Marcela :)
- Zarejestrowany: 27.12.2011, 06:55
- Posty: 417
ja do szpitala trafiłam o 3 rano zaspana pielęgniarka próbowała mi wcisnąć że ja wcale nie mam skurczy potem była zmiana personelu i panie które przyszły pracować poszły se na kawkę małą prawie urodziłam sama położne nie miłe szyły bez znieczulenia wszystko miały w głębokim poważaniu lekarz z położną sprzeczali się po obu stronach mego łóżka koszmar normalnie a przy szyciu jeszcze skurcz złapał mnie za łydkę mało położnej nie przywaliłam z kopa niechcący oczywiście nogi spuchły po porodzie jak banie że nie mogłam butów zapiąć bo było to zimą ale teraz w sumie to chciałabym mieć kolejne dziecko chociaż bałabym się teraz strasznie porodu
- Zarejestrowany: 19.03.2012, 15:52
- Posty: 17675
wiec dlaczego mimo tego bolu wiele z was decyduje sie na kolejne dziecko..?
wiec dlaczego mimo tego bolu wiele z was decyduje sie na kolejne dziecko..?
Bo mimo bólu, to najpiękniejsza rzecz na świecie, jaką udało mi się przeżyć :)
- Zarejestrowany: 27.12.2011, 06:55
- Posty: 417
he he dokładnie i ten ból to tak po paru latach wcale nie wydaje się taki najgorszy
he he dokładnie i ten ból to tak po paru latach wcale nie wydaje się taki najgorszy
co racja to racja ;)
- Zarejestrowany: 12.02.2011, 20:10
- Posty: 3358
he he dokładnie i ten ból to tak po paru latach wcale nie wydaje się taki najgorszy
Rodziłam 15h i choć do dziś pamiętam te okrooooopnie bolesne skurcze i moment nacinania, to już po paru minutach bóle te wydały mi się niczym wobec Szczęścia, które wtedy odczuwałam i odczuwam do dziś jako mama mojego maluszka.