Kiedy stać nas na dziecko?
Przeglądałam pewien portal i znalazłam taką wypowiedź. Młode małżeństwo. Budżet miesięczny to ok. 6.000zł, no ale opłaty, rata za mieszkanie, dwa samochody i raz w roku musowo trzeba wyjechać na wakacje. Więc... Na dziecko ich nie stać. Bo chcą żyć, a nie wegetować i martwić się o każdy grosz. Przesadzają czy wręcz przeciwnie chcą odpowiedzialnie podejść do tematu?
Jak uważacie, kiedy jest ten 'finansowy' moment, kiedy stać nas na dziecko? Na pierwsze, drugie, kolejne?
Kiedy na obecny moment jesteśmy w stanie coś odłożyć?
A może wyznajecie zasadę, że to miłość jest najważniejsza, a pieniądze same się znajdą?
Czy taki moment ma szansę w ogóle nadejść, czy uważacie, że jednak im więcej mamy, tym więcej mieć chcemy?
Czy łatwo w dzisiejszych czasach zdecydować się na dziecko?
Ja osobiście nie zaglądam nikomu do portfela, nie obchodzi mnie, kto ile zarabia, ale szokuje mnie, gdy słyszę, że ktoś przy budżecie 1500-1600zł świadomie decyduje się na dziecko (czy to pierwsze czy już w ogóle, kolejne) mówiąc, że jakoś to będzie - jak Bóg dał dzieci to i da na dzieci...
Kiedy jest odpowiedni moment "finansowy"? Nie umiem odpowiedziec na to pytanie.
Piniazki sa wazne, aby moc utrzymac dziecko, ale idac takim tokiem myslenia, a to za mało, a to cos... no to przyjdzie czas kiedy na dziecko moze byc za pozno...
- Zarejestrowany: 28.01.2009, 07:46
- Posty: 28735
myślę,że wyżej opisany przykład to wygoda i strach przed jej utratą...
Kiedy jest odpowiedni moment "finansowy"? Nie umiem odpowiedziec na to pytanie.
Piniazki sa wazne, aby moc utrzymac dziecko, ale idac takim tokiem myslenia, a to za mało, a to cos... no to przyjdzie czas kiedy na dziecko moze byc za pozno...
Frutka ma rację, czekanie na ten moment moze spowodować odwlekanie decyzji o dziecku i nagle okaże się że to już 40-stka na karku
Nigdy nie ma pewności, że mamy odpowiednią ilość gotówki, by stać nas było na dziecko/dzieci. Moja siostra powiedziała ostatnio, że zdecyduje się na dziecko dopiero wtedy, gdy będzie miała takie pokłady finansowe, by móc wymieniać wózek bez żalu co kilka miesięcy i to na takie, z górnych półek. Czy to jest wyznacznik? Hahahah. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem, słysząc takie teorie.
Druga sprawa przygniotła mnie kiedyś, gdy mój kuzyn, widząc jak moje dziewczynki biegają w dresach a jego jedynaczka w pięknej bluzeczce i sukni jak na bal - stwierdził z niemalże odrazą, iż oni zostaną przy jednym dziecku, bo chcą móc jej zapewnić WSZYSTKO. Przemilczałam to jednak od tamtej pory zastanawiam się co to znaczy dać dziecku wszystko?! Ich jedynaczka jednego dnia zostaje z dziadkiem, innego z babcią a na 3 kolejne dni tygodnia przychodzi opiekunka. Jej mama nie wytrzymała nawet 20 tygodni w domu... Czy ona zatem ma wszystko? Jak dziecko, które musi być czyste, chodzić w mało wygodnych ubrankach i być donoszone każdego dnia do innego domu tracąc poczucie bezpieczeństwa może mieć wszystko?!
My nie mamy wszystkiego. Nie kupuję dzieciom soczków z których półek, bo robię je sama w domu, zabawki często udaje mi się wynaleźć w internecie w super cenach - używane, dziewczynki mogą bawić się ciastoliną, malować farbami a na dworze biegać po błocie i dla mnie to jest wyznacznik ich szczęścia! Owszem, mogłabym pójść do pracy i oddać je do żłobka i przedszkola - wtedy żylibyśmy na pewno na wyższym poziomie... jednak nie to jest najważniejsze w życiu!
- Zarejestrowany: 03.07.2009, 17:42
- Posty: 21159
Nie można mierzyć posiadania dziecka - dzieci tylko miarą finansową. Inaczej mało kto by się decydował na drugie!!! Bo pierwsze wiadomo!
Opisana wyżej sytuacja jest niczym więcej jak wygodą tylko... Kiedyś może obudzą się z ręką w ..nocniku...bo będzie za późno na dzieci!
Budzet jest ważny ale nie najważniejszy!
Bo moim zdaniem pieniądze są bardzo ulotne! Dziś masz pracę i dobrze zarabiasza jutro możesz ich nie mieć!
Nigdy nie ma pewności, że mamy odpowiednią ilość gotówki, by stać nas było na dziecko/dzieci. Moja siostra powiedziała ostatnio, że zdecyduje się na dziecko dopiero wtedy, gdy będzie miała takie pokłady finansowe, by móc wymieniać wózek bez żalu co kilka miesięcy i to na takie, z górnych półek. Czy to jest wyznacznik? Hahahah. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem, słysząc takie teorie.
Druga sprawa przygniotła mnie kiedyś, gdy mój kuzyn, widząc jak moje dziewczynki biegają w dresach a jego jedynaczka w pięknej bluzeczce i sukni jak na bal - stwierdził z niemalże odrazą, iż oni zostaną przy jednym dziecku, bo chcą móc jej zapewnić WSZYSTKO. Przemilczałam to jednak od tamtej pory zastanawiam się co to znaczy dać dziecku wszystko?! Ich jedynaczka jednego dnia zostaje z dziadkiem, innego z babcią a na 3 kolejne dni tygodnia przychodzi opiekunka. Jej mama nie wytrzymała nawet 20 tygodni w domu... Czy ona zatem ma wszystko? Jak dziecko, które musi być czyste, chodzić w mało wygodnych ubrankach i być donoszone każdego dnia do innego domu tracąc poczucie bezpieczeństwa może mieć wszystko?!
My nie mamy wszystkiego. Nie kupuję dzieciom soczków z których półek, bo robię je sama w domu, zabawki często udaje mi się wynaleźć w internecie w super cenach - używane, dziewczynki mogą bawić się ciastoliną, malować farbami a na dworze biegać po błocie i dla mnie to jest wyznacznik ich szczęścia! Owszem, mogłabym pójść do pracy i oddać je do żłobka i przedszkola - wtedy żylibyśmy na pewno na wyższym poziomie... jednak nie to jest najważniejsze w życiu!
Lepiej bym tego nie ujeła.
Co do sprawy która opisałas zwiazana z kuzynem, u mnie w rodzinie jest podobnie. Moja mała smiga w dresach czy tam no ciuchach do latania, a z kolei moja chrzesnica, zawsze elegancko. No i patrza na to moje biedne dziecko, bo nie chodzi w sukienusiach i lakierkach.. jak na gorsze!Przykre to, no ale własnie, czy wyznacznikiem szczesliwego dziecka jest to, ze chodzi w eleganckich ciuchach, czy to... ze po prostu jest szczesliwe?
- Zarejestrowany: 24.05.2011, 09:12
- Posty: 2868
Za 6000zl. nie stać ich na dziecko? Niektóre rodziny nie maja nawet połowy z tego i np. trójkę dzieci. Myślę że to czasem jest głupie wytłumaczenie a do mnie nie przemawia, widocznie nie chcą dzieci.
Lepiej bym tego nie ujeła.
Co do sprawy która opisałas zwiazana z kuzynem, u mnie w rodzinie jest podobnie. Moja mała smiga w dresach czy tam no ciuchach do latania, a z kolei moja chrzesnica, zawsze elegancko. No i patrza na to moje biedne dziecko, bo nie chodzi w sukienusiach i lakierkach.. jak na gorsze!Przykre to, no ale własnie, czy wyznacznikiem szczesliwego dziecka jest to, ze chodzi w eleganckich ciuchach, czy to... ze po prostu jest szczesliwe?
W gruncie rzeczy cena ubranek "eleganckich" dla dzieci nie różni się znacząco od dobrej jakości getrów, rajstopek, tunik i innych "wygodnych" ubranek. Mogłabym raz na jakiś czas kupić coś super wyjściowego - tylko po co? Madzia jest na etapie małej strojnisi i pozwalam jej decydować co chce ubrać. Pokazuję jej 2 max 3 bluzeczki i ona dokonuje wyboru i jest dumna i szczęśliwa. U kuzynów dziecko ma praktycznie same białe bluzeczki z kołnierzykiem, kilka jednolitych i kilka sukni (bo sukienkami nazwać tego nie można). Do tego na siłę czeszą jej kucyczka i dopinają kokardy większe od jej główki. Ona jest ubezwłasnowolniona jak dla mnie. Nie może się bawić, nie może biegać. Wciąż ją strofują, że się wybrudzi, że popsuje "fryzurę". W zabawki nie inwestują - lub inaczej - wolą kupić jedną a porządną! Dziecko zatem ma piękny, czysty i pusty pokój i nie ma w nim co robić. Rodzice jednak uznali, że nie sztuką jest zagracić dziecięcy pokoik tanią i używaną chińszczyzną a do tego zamiast pięknej tapety ponaklejać na ścianę mało gustowne kolorowe pianki (to były słowa wymierzone we mnie...). Ograniczyliśmy kontakt z nimi, bo po prostu żal mi patrzeć na dziecko, które jest więźniem we własnym ciele. Mają wiele pieniędzy ale za mało wyobraźni. Zbyt drogi wystrój domu sprawia, że na każdym kroku słychać: "nie dotykaj, to kosztowało tak dużo, popsujesz a było drogie!"
My uznaliśmy prawie 3 lata temu, że mamy gdzie mieszkać, mamy co jeść a nasze pokłady miłości są tak ogromne, iż stać nas na to, by obdarować nimi nasze dziecko!
- Zarejestrowany: 24.05.2011, 09:12
- Posty: 2868
Zanim nie ma się dzieci zawsze mysli się że nas na nie nie stać. Gdy się pojawia na świecie okazuje się że jednak nas na nie stać choć czasem nie jest łatwo.
Nas była trójka i rodzice utrzymywali nas z pensji około (na dziś) 2500 tyś. Nie było kredytów na mieszkanie ani samochodów i było skromnie. Na wiele rzeczy rodziców nie było stać.
- Zarejestrowany: 17.12.2009, 20:50
- Posty: 9899
Za 6000zl. nie stać ich na dziecko? Niektóre rodziny nie maja nawet połowy z tego i np. trójkę dzieci. Myślę że to czasem jest głupie wytłumaczenie a do mnie nie przemawia, widocznie nie chcą dzieci.
Mamy trochę ponad połowę tego i trójkę dzieci. Jakoś sobie radzimy, wiem, że ludzie żyją w gorszych warunkach, ze znacznie mniejszych środków się utrzymują. Nie narzekam, oby praca była.
Kiedy jest odpowiednie moment finansowy? Nigdy oczywiście, bo jak by miała człowiek tak siedzieć i kalkulować to zawsze będzie istaniało coś co jeszcze chcielibyśmy kupić, na co wydać pieniądze. Zawszze tak jest, że im większe pieniądze posiadamy tym rosną nasze wymagania!
- Zarejestrowany: 10.03.2011, 16:24
- Posty: 18894
No to ich nigdy nie będzie stać na dziecko
Jeżeli już mają tyle wydatków. To przy tak skromnych dochodach (6.000) nie da sie wychować kolejnego "konsumenta".
Bo przecież wiadomo, ze apetyt rośnie w miarę jedzenia. a co jeśli przyjdzie apetyt na drugie dziecko?
O to już będzie prawdziwa katastrofa. 1500 na osobę, toż to skrajna nędza.
Ja nigdy nie myślałam takimi kategoriami. po prostu wyszłam za mąż, bo kochałam i wiązałam nadzieję na urodzenie dzieci. Zawsze miało to być dwoje i parka.
I chcieć to móc. Przynajmniej w tym przypadku.
Za 6000zl. nie stać ich na dziecko? Niektóre rodziny nie maja nawet połowy z tego i np. trójkę dzieci. Myślę że to czasem jest głupie wytłumaczenie a do mnie nie przemawia, widocznie nie chcą dzieci.
Ja mam 1/4, a w drodze drugie dziecko:) Widać, naiwna jestem:)
Stac nas na dziecko wtedy, kiedy naprawdę tego chcemy. Bo nawet jeśli fundusze są skromne można pewne rzeczy poświęcić...
Zamiast wyjeżdżać na wakacje czy kupować markowe ciuchy wolę kupić pampersy i mleko:)
- Zarejestrowany: 15.01.2011, 19:28
- Posty: 8123
Mojego męża ciotka dokładnie tak samo myślała jak to małżeństwo.
Dziś ona ma 74 lata i nie mają dzieci i strasznie tego żałuje.
Ja ujme to tak. Nigdy nie ma dobrego momentu na dzieci. Albo sie decydujemy na nie swiadomie pomimo sytuacji (wiadomo zachowac zdrowy rozsadek-trzeba pracowac a nie pic i chciec przeznaczac pieniadze na rpzyjemnosci) albo nie decydujemy sie wcale. Do posiadania dzieci trzeba dorosnac. Jesli chcemy dzieci ale tak z wewnetrznej potrzeby serca a nie bo wszyscy maja, albo bo jak zostane sam/sama na starosc.
Nie zarabiamy z mezem kokosow ale zawsze chcielismy miec dwojke dzieci. Nie kupuje dzieciom samych super drogich ubranke,zywnosci z gornej polki i soczkow. Jednak mysle,ze fakt ze maja oboje rodzicow a nie miliony zabawek powoduje,ze sa szczesliwsze, niz te dzieci ktore posiadaja mnostwo zabawek i wiem to z autopsji.
Wyrzeklismy sie wszelkich wygod w postaci jezdzenia co roku na wakacje za granice, zakup nowego dobrego samochodu,kupowania drogich ciuchow, bo szczesliwsi jestesmy "biedniejsi" ale majac dzieci niz majac wszystko.
Przedstawiona sytuacja to klasyczny brak drosoniecia do checi posiadania dzieci oraz przyzwyczajenie do wygodnego zycia. Kazdy czlowiek przyzywczaja sie do dobrego wiadomo a jak ma sie pogroszyc sytuacja no to robi sie problem. Mialam kolezanke na studiach, ktora miala meza i nie chcieli miec dzieci bo woleli jezdzic po swiecie,nie mieli swojego domu. A maz koleznaki stwierdzil, ze jakby mial rpzeznaczyc pieniadze na pampersy zamiast na line do wpsinaczki to on sobie tego nie wyobraza i dzieci nie chce.
W dzisiejszych czasach to prawda, ze trudno jest miec dzieci i zyc nawet nie na najwyzszym poziomie.
Na dzieci nigdy nie ebdzie dobrego momentu, bo najlepiej by bylo gdyby: najpierw zrobic kariere-studia, znalezc dobrze platna prace. Pozniej wybudowac dom i kupic samochod-splacac kolejne 30 lat kredyt po splaceniu no to trzeba by wyjechac na jakies ekskluzywne wakacje warto i tak mozna wymieniac dalej. Moim zdaniem nigdy nie ma odpowiedniego momentu na dzieci, albo sie na nie decydujemy swiadomie i tego pragniemy z calego serca albo nie posiadamy ich wcale - bo posiadanie dzieci bo tak wynika z trendow mody ( w tym roku wszyscy zachodza w ciaze to ja tez-mialam taka kolezanke...a za rok nie bedzie juz modne bycie w ciazy, to co pozbywamy sie dziecka?)
- Zarejestrowany: 16.05.2011, 23:03
- Posty: 3002
Nigdy nie ma pewności, że mamy odpowiednią ilość gotówki, by stać nas było na dziecko/dzieci. Moja siostra powiedziała ostatnio, że zdecyduje się na dziecko dopiero wtedy, gdy będzie miała takie pokłady finansowe, by móc wymieniać wózek bez żalu co kilka miesięcy i to na takie, z górnych półek. Czy to jest wyznacznik? Hahahah. Uśmiechnęłam się jedynie pod nosem, słysząc takie teorie.
Druga sprawa przygniotła mnie kiedyś, gdy mój kuzyn, widząc jak moje dziewczynki biegają w dresach a jego jedynaczka w pięknej bluzeczce i sukni jak na bal - stwierdził z niemalże odrazą, iż oni zostaną przy jednym dziecku, bo chcą móc jej zapewnić WSZYSTKO. Przemilczałam to jednak od tamtej pory zastanawiam się co to znaczy dać dziecku wszystko?! Ich jedynaczka jednego dnia zostaje z dziadkiem, innego z babcią a na 3 kolejne dni tygodnia przychodzi opiekunka. Jej mama nie wytrzymała nawet 20 tygodni w domu... Czy ona zatem ma wszystko? Jak dziecko, które musi być czyste, chodzić w mało wygodnych ubrankach i być donoszone każdego dnia do innego domu tracąc poczucie bezpieczeństwa może mieć wszystko?!
My nie mamy wszystkiego. Nie kupuję dzieciom soczków z których półek, bo robię je sama w domu, zabawki często udaje mi się wynaleźć w internecie w super cenach - używane, dziewczynki mogą bawić się ciastoliną, malować farbami a na dworze biegać po błocie i dla mnie to jest wyznacznik ich szczęścia! Owszem, mogłabym pójść do pracy i oddać je do żłobka i przedszkola - wtedy żylibyśmy na pewno na wyższym poziomie... jednak nie to jest najważniejsze w życiu!
Lepiej bym tego nie ujeła.
Co do sprawy która opisałas zwiazana z kuzynem, u mnie w rodzinie jest podobnie. Moja mała smiga w dresach czy tam no ciuchach do latania, a z kolei moja chrzesnica, zawsze elegancko. No i patrza na to moje biedne dziecko, bo nie chodzi w sukienusiach i lakierkach.. jak na gorsze!Przykre to, no ale własnie, czy wyznacznikiem szczesliwego dziecka jest to, ze chodzi w eleganckich ciuchach, czy to... ze po prostu jest szczesliwe?
Zgadzam sie z Wami dziewczyny. Myślę, że to nie finanse powinny decydowac o tym kiedy na świecie mają pojawić się dzieci. One naprawdę nie potrzebują aż tylu drogich zabawek czy ubarń...Dla nich anjważniejsza jest miłość...Poza tym starcić pracę może nawet dyrektor banku zarabiający powyzej 10.000 tys zł miesięcznie.
Ja osobiście uważam, że każda skrajność jest zła: zarówno decydowanie się na dziecko mając 1500 dochodu na dwie osoby, jak i czekanie na finansowy cud, który może nigdy nie nadejść (jak wygram milion w totka to pomyślę o dziecku). Ta para, która mając 6000 dochodu uważa, że ich nie stać - moim zdaniem przesadza. Ale twierdzenie, że miłość jest najważniejsza i wszystko w życiu rodzica i dziecka wynagrodzi też do mnie zwyczajnie nie przemawia.
Mówią tak bo nie mają dziecka. Gdyby mieli to wiedzieliby, że nie wakacje, czy luksus w życiu są najważniejsze.
A tak na marginesie to 1500-2000 zł to całkiem częsty zarobek w Polsce na rodzine. A 6000 to bardzo sporadyczna sytuacja.
- Zarejestrowany: 27.10.2009, 16:11
- Posty: 30511
Jeśli decyzję o dziecku uzależnia się od finansów to tych zawsze będzie za mało. Ludzie pragnący dziecka najbardziej w swiecie mają swiadomość kosztów ale nie jest to wyznacznikiem momentu poczęcia.
Lepiej bym tego nie ujeła.
Co do sprawy która opisałas zwiazana z kuzynem, u mnie w rodzinie jest podobnie. Moja mała smiga w dresach czy tam no ciuchach do latania, a z kolei moja chrzesnica, zawsze elegancko. No i patrza na to moje biedne dziecko, bo nie chodzi w sukienusiach i lakierkach.. jak na gorsze!Przykre to, no ale własnie, czy wyznacznikiem szczesliwego dziecka jest to, ze chodzi w eleganckich ciuchach, czy to... ze po prostu jest szczesliwe?
W gruncie rzeczy cena ubranek "eleganckich" dla dzieci nie różni się znacząco od dobrej jakości getrów, rajstopek, tunik i innych "wygodnych" ubranek. Mogłabym raz na jakiś czas kupić coś super wyjściowego - tylko po co? Madzia jest na etapie małej strojnisi i pozwalam jej decydować co chce ubrać. Pokazuję jej 2 max 3 bluzeczki i ona dokonuje wyboru i jest dumna i szczęśliwa. U kuzynów dziecko ma praktycznie same białe bluzeczki z kołnierzykiem, kilka jednolitych i kilka sukni (bo sukienkami nazwać tego nie można). Do tego na siłę czeszą jej kucyczka i dopinają kokardy większe od jej główki. Ona jest ubezwłasnowolniona jak dla mnie. Nie może się bawić, nie może biegać. Wciąż ją strofują, że się wybrudzi, że popsuje "fryzurę". W zabawki nie inwestują - lub inaczej - wolą kupić jedną a porządną! Dziecko zatem ma piękny, czysty i pusty pokój i nie ma w nim co robić. Rodzice jednak uznali, że nie sztuką jest zagracić dziecięcy pokoik tanią i używaną chińszczyzną a do tego zamiast pięknej tapety ponaklejać na ścianę mało gustowne kolorowe pianki (to były słowa wymierzone we mnie...). Ograniczyliśmy kontakt z nimi, bo po prostu żal mi patrzeć na dziecko, które jest więźniem we własnym ciele. Mają wiele pieniędzy ale za mało wyobraźni. Zbyt drogi wystrój domu sprawia, że na każdym kroku słychać: "nie dotykaj, to kosztowało tak dużo, popsujesz a było drogie!"
My uznaliśmy prawie 3 lata temu, że mamy gdzie mieszkać, mamy co jeść a nasze pokłady miłości są tak ogromne, iż stać nas na to, by obdarować nimi nasze dziecko!
dziewczyny to co piszecie aż podnosi na duchu :) tak, to miłość jest najważniejsza, a nie ubranko z trzema paskami..dziecko to doceni jak będzie starsze, a tymczasem dawajmy im jak najwięcej miłości, zabawy i beztroski, nawet w pobrudzonych rajstopkach i buzi całej w czekoladzie:)