Opublikowany przez: agrawa 2011-07-26 21:32:19
Skurcze występowały u mnie już od 33 tygodnia, dlatego byłam w stanie określić ich natężenie i częstotliwość. Jak stały się regularne (co 5 minut) wzięliśmy torbę i pojechaliśmy do szpitala.
Na miejscu skurcze były już rejestrowane co 2 minuty, ale niestety były na tyle słabe, że nie wzięli mnie na salę porodową, tylko na salę obserwacyjną. 5 godzin później niestety skurcze ustały, w związku z czym zostałam przeniesiona na inny oddział.
To, że na nim leżałam to było dla mnie jakieś nieporozumienie. Były tam dziewczyny na utrzymaniu ciąży, po porodzie z dzieciaczkami i takie jak ja, w "poczekalni". Niestety mój maluszek wcale nie chciał opuścić mojego ciała. W szpitalu przesiedziałam 6 dni zanim lekarze podjęli decyzję o wymuszeniu porodu. W między czasie każde nasilenie się skurczy powodowało odsyłanie mnie na porodókwę, gdzie stwierdzali, że skurcze są za słabe i nie mam co tam robić bo nie urodzę.
Jednego dnia badanie KTG, wykazało spadek tętna malucha i standardowo odwieźli mnie na porodówkę. Leżałam na sali porodowej od godziny 24. Niestety miało się okazać, że wrócę na oddział sama, bo tętno małego się unormowała, a skurcze były zbyt nieregularne i zbyt słabe, ale zainicjować akcję porodową.
Tak sobie przeleżałam noc, jednak na obchodzie ordynator zadecydował, że będziemy rodzić. Niestety rozwarcie nie postępowało. Wykonano mi szereg zabiegów, które spowodowały zwiększenie się rozwarcie do 3 cm w ciągu godziny. Niestety tu znowu nic, o 12 się zatrzymało. Lekarz podjął decyzję o przebiciu pęcherza płodowego, dzięki temu można powiedzieć właściwy poród się zaczął.
Wcześniejsze, nawet najbardziej bolesne skurcze, to był pikuś w porównaniu z tym co spotkało mnie po przebiciu pęcherza. Ból był tak okrutny, że podano mi znieczulenie zewnątrzoponowe. Nie powiedziałabym, że zmniejszało ono ból w trakcie skurczu, ale pomiędzy nimi mogłam wypocząć i przygotować się na kolejną partię.
O 19 przyszły skurcze parte, które w moim przypadku były mniej bolesne niż skurcze wcześniejsze, powodujące rozwieranie się szyjki macicy.
Dzieciątko przyszło na świat o 19.38. Ku mojemu zdziwieniu, w ogóle nie płakał, tylko się rozglądał wokół. Pomimo ogromnego bólu jaki przeżyłam tego dnia, szczerze określam go jako najszczęśliwszy dzień mojego - naszego rodzinnego życia.
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Sonia 2011.07.28 22:23
No, to przeżyłaś w ten dzień... Ja również i bardzo Cię rozumiem:) Duma Cię rozpiera!!!! Masz ku temu powód:)))
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.