Opublikowany przez:
Kasia P.
2015-03-06 09:49:49
Pewnej nocy, kiedy cała Wanilia pogrążona była we śnie, Floro wyszedł na spacer. Nie mógł zasnąć, przewracał się tylko niespokojnie z boku na bok, aż wreszcie uznał, że świeże powietrze dobrze mu zrobi. Wyszedł z remizy cichutko, żeby nie zbudzić swoich kolegów strażaków. Na dworze było bardzo przyjemnie i rześko. Pies spacerował ulicami uśpionego miasta i myślał sobie jak wiele zmieniło się w jego życiu w ciągu ostatnich tygodni. Jeszcze niedawno był psem, który nie miał stałego adresu, tylko podróżował trochę bez celu, a teraz – jest strażakiem, mieszka w remizie i ma wspaniałych kolegów oraz pełną miskę przysmaków.
Tak rozmyślając, doszedł do miejskiego parku. Podszedł do sadzawki i napił się trochę wody. Następnie usiadł sobie wygodnie i już chciał wsłuchać się w nocną ciszę, kiedy usłyszał nerwowe pohukiwanie. To sowa, siedząca na gałęzi pobliskiego drzewa, starała się zwrócić uwagę Floro.
- Co się stało, sowo? – zapytał zaniepokojony.
- Pali się! – odpowiedziała natychmiast sowa – kawałek dalej, wśród drzew dostrzegłam ogień. Właśnie miałam lecieć do remizy, kiedy zobaczyłam, że ty jesteś tutaj. Co za szczęśliwy zbieg okoliczności! No właśnie miałam lecieć…
- Gdzie ten ogień? – pies przerwał to opowiadanie, bo skoro gdzieś się pali, działać trzeba natychmiast.
Okazało się, że w środku parku płonie ognisko. „Jak to możliwe, że ktoś rozpalił ognisko, a potem sobie po prostu poszedł? – zastanawiał się Florian – przecież to zupełnie nieodpowiedzialne!”. Wokół rosło mnóstwo drzew, jak to w parku, i gdyby tylko ogień zajął któreś z nich, cały park zacząłby płonąć, a taki pożar bardzo ciężko byłoby ugasić nawet całej drużynie strażackiej. Floro zastanawiał się czy powinien pobiec do remizy i poinformować kapitana o ognisku, ale po chwili namysłu doszedł do wniosku, że to zbyt niebezpieczne, by zostawiać teraz ogień bez nadzoru. Zaczął się więc rozglądać po parku, szukając czegoś w czym mógłby przenieść wodę z sadzawki. Wreszcie znalazł w piaskownicy, na placu zabaw, wiaderko. Wziął je szybko do pyszczka i pobiegł w stronę sadzawki. Nabrał wody do wiadra i jak mógł najszybciej dotarł do ogniska. Wylał wodę wprost w ogień i wrócił do sadzawki po kolejną porcję wody. Kursował tak kilka razy, aż wreszcie ugasił palenisko.
- Hu-hu, jesteś prawdziwym bohaterem, Florianie. Zjawiasz się zawsze tam, gdzie jesteś potrzebny.
Zmęczony Florian wrócił do remizy, położył się wygodnie i natychmiast zasnął. Nim wstał nowy dzień, sowa zdążyła przekazać wieść o nocnym wyczynie dzielnego psa strażaka wszystkim ptakom, a kiedy Floro niespiesznie wstawał na śniadanie, wiedzieli o tym także pozostali mieszkańcy parku, którzy postanowili podziękować Florkowi, wydając na jego cześć wspaniałe przyjęcie.
(Ciąg dalszy za tydzień)
Autorka:
Dorota Lipińska - autorka książek dla dzieci, założycielka www.soojka.pl
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.
Nie masz jeszcze konta na familie.pl?
Załóż je już teraz!