Autor zdjęcia/źródło: musli.takjakchcesz.pl
Pomarańczowa czekolada, jagody goji, krówki … to jeszcze musli?
A.K-B.: To dopiero musli (śmiech). A kto powiedział, że do musli nie można dodawać krówek czy belgijskiej czekolady? Skoro chcemy jeść to, co po pierwsze zdrowe, a po drugie smaczne, to w przypadku sklepowego musli wybór mamy bardzo ograniczony.
A.O.: Sama idea i pomysł na musli.takjakchcesz.pl nie ma nic wspólnego z okienkami Excela. Może zabrzmi to mało oryginalnie, ale narodził się on w naszych kuchniach, a naszymi pierwszymi klientami były nasze rodziny i przyjaciele. Pierwsze mieszanki powstawały właśnie w naszych kuchniach, robiłyśmy je po godzinach pracy.
Ot tak, dla zaspokojenia kulinarnych zachcianek bliskich?
A.K-B.: I tak, i nie. Mało kto ma tyle wolnego czasu, żeby zajmować się tylko i wyłącznie spełnianiem zachcianek swoich bliskich, szczególnie kulinarnych. Ja, na ten właśnie cel, na pewno chciałbym mieć go więcej, ale wszędobylskie telewizyjne programy kulinarne mało mają wspólnego z rzeczywistością.
W moim życiu Musli na poważnie pojawiło się w ubiegłym roku. Czy tego chcieliśmy, czy nie, było podstawą śniadaniowej diety mojego męża, Stefana Batorego, który przygotowywał się do udziału w siedmiodniowym Maratonie Piasków na Saharze. Bez dobrego śniadania Stefan nie wychodził z domu na poranne treningi. A skoro on jadł musli, jadły je też nasze dzieci. To one tak naprawdę okazały się niezwykle wymagającymi testerami smaku – w niespełna półtora miesiąca wyczerpaliśmy większość sklepowych mieszanek. To wtedy za namową Agnieszki, wspólnie przygotowałyśmy duży słoik naszej mieszanki.
A.O.: Uprzedzam pytanie, nie było w niej ani czekolady, ani krówek. Wtedy postanowiłyśmy, że zrobimy tradycyjną mieszankę z różnego rodzaju orzechami i bakaliami. Dodałyśmy też suszonych owoców. Miałyśmy tylko jedno założenie – składniki do musli miały być najwyższej jakości i miało być ich na tyle dużo, żeby nie kojarzyły się z przysłowiowym rodzynkiem w cieście. Niewidzialnym.
Udało się? Smakowało?
A.O.: Udało się na tyle, że nie była to ostatnia mieszanka. I wcale nie została zjedzona w całości, jak każe stereotyp, z mlekiem. Musli znakomicie odegrało rolę przekąski. To kolejne wyzwanie jakie postanowiliśmy przed mieszankami musli.takjakchcesz.pl – chcemy na dobre wymeldować musli z pory śniadaniowej i z samej kuchni. Dużo czasu poświęciłyśmy na przygotowanie dizajnerskiej tuby. W niej indywidualny mix składników sprawi, że musli odnajduje się w metrze, autobusie czy pracy. Jest też fajnym prezentem dla znajomych.
Na stronie sklepu dostępne są także gotowe mieszanki, nie kłóci się to z ideą tworzenia własnego musli?
A.K-B.: To opcja dodatkowa, którą wspólnie z naszym dietetykiem będziemy rozwijać. Gotowe mieszanki są przede wszystkim odpowiedzią na pytania, które dostajemy od osób oczekujących mieszanek sprofilowanych pod kątem np. diety albo sezonowości niektórych składników.
W gotowych mieszankach pokazujemy także możliwość zamówienia musli bezglutenowego. Jednak głównym pomysłem na musli jest maksymalna personalizacja. Obliczyłyśmy, że z obecnie dostępnych w sklepie składników można skomponować swoje musli na ponad 50 mln różnych sposobów.
A.O.: Naszym założeniem jest, żeby zawartość półek naszego sklepu nigdy nie była zamknięta. Dziś mamy ponad 60 składników i żadna z nas nie wie, ile ich będzie za rok czy dwa. Czas pokaże. Jednego jesteśmy pewne: to nasi klienci w znacznym stopniu budują ofertę sklepu. Od samego początku otrzymujemy od nich sygnały co warto wstawić na półki. I w miarę możliwości, staramy się to robić.
Na ile starcza tuba?
A.K-B.: To zależy. Średnio, przy normalnej konsumpcji tzw. śniadaniowej, na około dwa tygodnie. Ale wśród moich znajomych musli znika szybciej. Duża część z nich traktuje mieszankę jako zdrową przekąskę np. przed telewizorem. Co ciekawe i śmieszne zarazem, nasi wspólni znajomi zamiast popcornu na film do kina wzięli … mieszankę musli.
Znacie się, lubicie. A wasze prywatne relacje nie ucierpią na biznesie, albo na odwrót?
A.O.: Na razie z tygodnia na tydzień, dzięki musli.takjakchcesz.pl stratne są przede wszystkim nasze różnego rodzaju zainteresowania i hobby (śmiech). Czas wolny ograniczony do zera. Z jednej strony rodzina i praca zawodowa, a z drugiej rozwijanie przyjacielskiego, babskiego start-upu. Tak humorystycznie nazywamy nasz sklep. Szczególnie, że nasi mężowie na co dzień związani są z branżą informatyczną, w której prowadzenie takiego biznesu przez kobiety to wciąż rzadkość.
Na sam koniec - kim są kliencie sklepu musli.takjakchcesz.pl? To sportowcy, ludzie stawiający na zdrowy tryb życia, młodzież …? A może ktoś zupełnie inny…
A.K-B.: Jeszcze za wcześnie, żeby mówić o profilu klienta. Choć szczerze powiedziawszy, my chyba nie chcemy profilować zamawiających nasze mieszanki. To trochę kłóci się z ideą indywidualnego musli. Pierwsze zamówienia to najczęściej były pojedyncze mieszanki. Zamawiały je osoby, które głównie z ciekawości chciały sprawdzić co można wrzucić do prawie dwulitrowej tuby. I proszę mi wierzyć, że ludzka wyobraźnia, a przez to smaki, nie mają granic. Teraz zauważamy, że te osoby wracają do nas wracają i zamawiają po 2-3 tuby na raz. Ale nie uciekając od pytania, na razie na listach zamówień królują imiona żeńskie (śmiech).
A.O.: Co ciekawe, w ostatnich dwóch tygodniach zrealizowałyśmy kilkanaście sporych zleceń dla firm. Nie spodziewałyśmy się, że musli może być sprawdzić się jako gadżet firmowy. A jednak okazuje się, że wpisujemy się w kanał prezentów tzw. slow food, gdzie przede wszystkim liczy się jakość. Niektóre firmy same komponowały mieszanki dla swoich pracowników bądź kontrahentów. Wybierały składniki, które miały nawiązywać do charakteru firmy.