Artykuł promocyjny Opublikowany przez: ULA 2012-12-06 09:47:02
Pomarańczowa czekolada, jagody goji, krówki … to jeszcze musli?
A.K-B.: To dopiero musli (śmiech). A kto powiedział, że do musli nie można dodawać krówek czy belgijskiej czekolady? Skoro chcemy jeść to, co po pierwsze zdrowe, a po drugie smaczne, to w przypadku sklepowego musli wybór mamy bardzo ograniczony.
A.O.: Sama idea i pomysł na musli.takjakchcesz.pl nie ma nic wspólnego z okienkami Excela. Może zabrzmi to mało oryginalnie, ale narodził się on w naszych kuchniach, a naszymi pierwszymi klientami były nasze rodziny i przyjaciele. Pierwsze mieszanki powstawały właśnie w naszych kuchniach, robiłyśmy je po godzinach pracy.
Ot tak, dla zaspokojenia kulinarnych zachcianek bliskich?
A.K-B.: I tak, i nie. Mało kto ma tyle wolnego czasu, żeby zajmować się tylko i wyłącznie spełnianiem zachcianek swoich bliskich, szczególnie kulinarnych. Ja, na ten właśnie cel, na pewno chciałbym mieć go więcej, ale wszędobylskie telewizyjne programy kulinarne mało mają wspólnego z rzeczywistością.
W moim życiu Musli na poważnie pojawiło się w ubiegłym roku. Czy tego chcieliśmy, czy nie, było podstawą śniadaniowej diety mojego męża, Stefana Batorego, który przygotowywał się do udziału w siedmiodniowym Maratonie Piasków na Saharze. Bez dobrego śniadania Stefan nie wychodził z domu na poranne treningi. A skoro on jadł musli, jadły je też nasze dzieci. To one tak naprawdę okazały się niezwykle wymagającymi testerami smaku – w niespełna półtora miesiąca wyczerpaliśmy większość sklepowych mieszanek. To wtedy za namową Agnieszki, wspólnie przygotowałyśmy duży słoik naszej mieszanki.
A.O.: Uprzedzam pytanie, nie było w niej ani czekolady, ani krówek. Wtedy postanowiłyśmy, że zrobimy tradycyjną mieszankę z różnego rodzaju orzechami i bakaliami. Dodałyśmy też suszonych owoców. Miałyśmy tylko jedno założenie – składniki do musli miały być najwyższej jakości i miało być ich na tyle dużo, żeby nie kojarzyły się z przysłowiowym rodzynkiem w cieście. Niewidzialnym.
Udało się? Smakowało?
A.O.: Udało się na tyle, że nie była to ostatnia mieszanka. I wcale nie została zjedzona w całości, jak każe stereotyp, z mlekiem. Musli znakomicie odegrało rolę przekąski. To kolejne wyzwanie jakie postanowiliśmy przed mieszankami musli.takjakchcesz.pl – chcemy na dobre wymeldować musli z pory śniadaniowej i z samej kuchni. Dużo czasu poświęciłyśmy na przygotowanie dizajnerskiej tuby. W niej indywidualny mix składników sprawi, że musli odnajduje się w metrze, autobusie czy pracy. Jest też fajnym prezentem dla znajomych.
Na stronie sklepu dostępne są także gotowe mieszanki, nie kłóci się to z ideą tworzenia własnego musli?
A.K-B.: To opcja dodatkowa, którą wspólnie z naszym dietetykiem będziemy rozwijać. Gotowe mieszanki są przede wszystkim odpowiedzią na pytania, które dostajemy od osób oczekujących mieszanek sprofilowanych pod kątem np. diety albo sezonowości niektórych składników.
W gotowych mieszankach pokazujemy także możliwość zamówienia musli bezglutenowego. Jednak głównym pomysłem na musli jest maksymalna personalizacja. Obliczyłyśmy, że z obecnie dostępnych w sklepie składników można skomponować swoje musli na ponad 50 mln różnych sposobów.
A.O.: Naszym założeniem jest, żeby zawartość półek naszego sklepu nigdy nie była zamknięta. Dziś mamy ponad 60 składników i żadna z nas nie wie, ile ich będzie za rok czy dwa. Czas pokaże. Jednego jesteśmy pewne: to nasi klienci w znacznym stopniu budują ofertę sklepu. Od samego początku otrzymujemy od nich sygnały co warto wstawić na półki. I w miarę możliwości, staramy się to robić.
Na ile starcza tuba?
A.K-B.: To zależy. Średnio, przy normalnej konsumpcji tzw. śniadaniowej, na około dwa tygodnie. Ale wśród moich znajomych musli znika szybciej. Duża część z nich traktuje mieszankę jako zdrową przekąskę np. przed telewizorem. Co ciekawe i śmieszne zarazem, nasi wspólni znajomi zamiast popcornu na film do kina wzięli … mieszankę musli.
Znacie się, lubicie. A wasze prywatne relacje nie ucierpią na biznesie, albo na odwrót?
A.O.: Na razie z tygodnia na tydzień, dzięki musli.takjakchcesz.pl stratne są przede wszystkim nasze różnego rodzaju zainteresowania i hobby (śmiech). Czas wolny ograniczony do zera. Z jednej strony rodzina i praca zawodowa, a z drugiej rozwijanie przyjacielskiego, babskiego start-upu. Tak humorystycznie nazywamy nasz sklep. Szczególnie, że nasi mężowie na co dzień związani są z branżą informatyczną, w której prowadzenie takiego biznesu przez kobiety to wciąż rzadkość.
Na sam koniec - kim są kliencie sklepu musli.takjakchcesz.pl? To sportowcy, ludzie stawiający na zdrowy tryb życia, młodzież …? A może ktoś zupełnie inny…
A.K-B.: Jeszcze za wcześnie, żeby mówić o profilu klienta. Choć szczerze powiedziawszy, my chyba nie chcemy profilować zamawiających nasze mieszanki. To trochę kłóci się z ideą indywidualnego musli. Pierwsze zamówienia to najczęściej były pojedyncze mieszanki. Zamawiały je osoby, które głównie z ciekawości chciały sprawdzić co można wrzucić do prawie dwulitrowej tuby. I proszę mi wierzyć, że ludzka wyobraźnia, a przez to smaki, nie mają granic. Teraz zauważamy, że te osoby wracają do nas wracają i zamawiają po 2-3 tuby na raz. Ale nie uciekając od pytania, na razie na listach zamówień królują imiona żeńskie (śmiech).
A.O.: Co ciekawe, w ostatnich dwóch tygodniach zrealizowałyśmy kilkanaście sporych zleceń dla firm. Nie spodziewałyśmy się, że musli może być sprawdzić się jako gadżet firmowy. A jednak okazuje się, że wpisujemy się w kanał prezentów tzw. slow food, gdzie przede wszystkim liczy się jakość. Niektóre firmy same komponowały mieszanki dla swoich pracowników bądź kontrahentów. Wybierały składniki, które miały nawiązywać do charakteru firmy.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.