aśka r
2010.03.08 09:39
A co do propozycji rodziców co do oddania im dziecka też to przerabiałam po śmierci Piotrka oczywiście nie zgodziłam się co spowodowało że potem na każdym kroku jak nie daj Boże coś mi nie poszło po mojej myśli to słyszałam argument że gdybym się zgodziła to byłoby mi łatwiej. Ale życie generalnie nie polega na tym żeby pozbywać się problemów tylko stawiać im czoła a to czy nam się uda żeby je rozwiązać po naszej myśli to już inna bajka.
aśka r
2010.03.08 08:59
Myślę że brakuje tutaj też wypowiedzi osób które stają przed dylematem czy wychowywać eurosieroty czy nie mieć za co żyć (czytaj nie tylko jeść). Ja wiem że ktoś może powiedzieć że się tłumaczę i każde wytłumaczenie jest dobre. W naszym przypadku sytuacja jest taka że ja zostałam z dziećmi w domu a Grzesiek wyjechał do Holandii do pracy. Problem polega na tym że jest mi bardzo ciężko zima jest taka długa że mam już serdecznie dość noszenia drewna do tego problemy zdrowotne Ani po prostu nie dobrze mi się robi jak mam jeździć po lekarzach ale muszę po tylu latach często złych diagnoz i innieprzyjemnych rzeczy nadal muszę znaleźć w sobie siłę żeby dalej jej pomagać bo to przecież nie jej wina że ma tyle chorób na raz i wiem to dobrze że jakby Grzesiek tu został i musiałabym wrócić do pracy na zmiany to poza finansami, które przy tylu chorobach nie są bez znaczenia to nie dałabym rady pracować Domi wysłać do przedszkola jeszcze zapewnić wszystko co do szkoły potrzebne i do tego często nawet trzebaby było kogoś wynająć bo jakby trafiła się zmiana na popołudnie to a Grzesiek też by miał taką zmianę to ktoś musiałby zając się dziewczynami. A z kolei Grzesiek bardzo przeżywa że musi być z dala od nas i jestem nawet na 200% pewna że jakbym do niego zadzwoniła i powiedziała że od dziś nie musi tam pracować to jutro byłby już w Polsce, więc teorie typu że taka praca za granicą wciąga w naszym, przypadku są nie trafione. Po prostu czasem trzeba zacisnąć zęby i zrozumieć że tak trzeba chociaż ja nie rozumiem dlaczego na górze za nasze pieniądze się bawią a my musimy takie karkołomne decyzje podejmować nie dla luksusów tylko po to żeby zapewnić tym właśnie eurosierotom jakieś podstawowe warunki do ich wychowania.
Tigrina
2010.03.08 01:10
Nie jest to temat nowy, tylko w ciągu ostatnich lat temat się pogłębił, bo fala emigracji nasiliła się znacząco. Ale znam co najmniej kilkanaście osób w moim wieku lub starszych, które wychowały się "bez ojca", bo ten pracował za granicą, kiedyś to była głównie praca w Niemczech, teraz Polacy emigrują przede wszystkim do Anglii i Irlandii. Jedną z moich ulubionych książek jest książka Ewy Ostrowskiej "Zabić ptaka" z 90 roku. Oprócz głównego wątku siedemnastolatki, która dwa lata po śmierci matki zaczyna "poznawać" ją, jej zwyczaje i przeszłość, zawarty jest też m.in. wątek jej rówieśnika, którego rodzice wyjechali do Stanów, zostawili z babcią, potem babcia umarła, chłopak poszedł do Domu Dziecka, bo rodzice stwierdzili, że jeszcze się "dorobią", gdy wrócili, chłopak był już kaleka po samookaleczeniu z przyczyn depresji, rodzice ogromnym majątkiem starali się mu "wynagrodzić" lata spędzone w "bidulu". Takich historii w PRLu mogło być więcej, tylko wtedy cenzura nie dopuszczała tego do wiadomości ogółu. Teraz mamy Internet, wiemy wiec dużo więcej o społeczeństwie i o tym, co dzieje się na świecie, wiec może nam się wydawać, że problem "eurosierot" jest nowym trendem, tak myślę.
Kaska84
2010.03.07 22:31
Witam, piszę pracę magisterską na temat Eurosierot, mam wielką prośbę do osób,które same są, bądź były "takimi" dziećmi o udzielenie mi wywiadu potrzebnego do mojej pracy. Mój nr gg 9446976. Bardzo proszę o pomoc i z góry dziękuję.
joasia
2010.02.03 19:05
Zgadzam się z Martą, że są ludzie, których taka praca wciąga. A raczej pieniądze, jakie mogą zarobić za granicą. I bardzo często jest tak, że owszem - mogą wrócić, zatrudnić się w Polsce i żyć z rodziną, ale kiedy porównają zarobki z zagranicy i nasze, polskie, rachunek jest prosty. Szkoda tylko, że uczuć nie można tak po prostu przekalkulować. Tęsknota zawsze zostaje. Nie wiem, co musiałoby się wydarzyć w moim życiu i jak bardzo pod ścianą musiałabym stać, żeby zostawić dziecko i wyjechać za pracą. Słyszałam nawet o gorszych przypadkach, kiedy matka zostawiła dzieci na lotnisku i poleciała do Anglii. Pracownik lotniska po kilku godzinach zorientował się, że dzieci nie mają opiekuna. Matka wyszła z założenia, że przecież "ktoś" się nimi zajmie.
a1410
2010.02.03 18:11
Cały temat powinno się podłączyć pod temat: takie grzeczne dziecko, bo tutaj jest opisywana jedna z głównych przyczyn braku wychowania młodzieży...
Joll
2010.02.03 16:59
Wiem coś na ten temat. Moja sąsiadka wyjechała i zostawiła swoją córkę, najpierw z babcia, gdy wyjechała ponownie to u znajomych, potem jeszcze u innych znajomych. Robiła to oczywiście dla "dobra dziecka". Potem wróciła bo zaczęły się problemy wychowawcze. Na szczęśćie już wszystko doszło do normy, ale na pewno jakiś ślad w psychice dziecka i relacjach między mayką i córką został.
pchelka
2010.02.03 13:48
Jaśmina napisał 2010-02-03 13:36:23Lepiej by się dziadkowie dołożyli do tego prywatnego żłobka , a nie,zeby rodzicom niemoralne propozycje składać.A nie powiem, dołożyli się Nowy rok, nowe marzenia, nowe perspektywy...
Jaśmina
2010.02.03 13:36
Lepiej by się dziadkowie dołożyli do tego prywatnego żłobka , a nie,zeby rodzicom niemoralne propozycje składać.
pchelka
2010.02.03 12:58
Debris napisał 2010-02-02 22:18:10nigdy bym się nie zdecydowała na rozłąkę z dzieckiem nawet za cenę lepszej pracy! moja mama z teściową jak jeszcze pracowałam wpadły na "genialny" pomysł że zamiast płacić za prywatny żłobek mały może mieszkać z dziadkami a ja z mężem będziemy go w weekendy widywali!!! wyobrażacie sobie??? szybko wybiliśmy im ten pomysł z głowy powiedzieliśmy stanowczo NIE! wiem że chcieli dobrze ale ja nie wyobrażam sobie żebym nie miała dziecka przy sobie!A wiesz, że moi teściowie też rzucili nam taką propozycję?? Dla mnie to był "policzek" choć wiem, że nie chcieli nic złego, że chcieli pomóc - ale zabolało... aałłłć!Nowy rok, nowe marzenia, nowe perspektywy...
marteczka
2010.02.03 12:54
Ulinka -ta moja odpowiedź miała być w kontekście powyższego postu Mamy Tymka i Bartta, bo tak naprawdę ci, którzy planują wyjazd, swój pierwszy wyjazd za "chlebem",mają jasno okreslony cel i nawet termin, rok góra dwa a w najgorszym wypadku trzy lata. I priorytety też mają konkretne- zarobić na rodzinę, na byt na przecietnym poziomie, bo to w tym momencie wystarcza. Kiedy już te cele są spełnione, pojawiają się jednak kolejne i kolejne - nowa lodówka, pralka, nowe dywany, zmiana elewacji domu, nowy samochód itd. I wśród coraz to nowych sprzętów dorastają dzieci, gdzie z 6-latka wrósł nam "nagle" jakby nie nasz 18-latek , z którym nie możemy złapac kontaktu...O taką grupę ludzi mi chodzi.
Ulinka
2010.02.03 11:49
marteczka napisał 2010-02-03 09:43:06 niektórzy wyjeżdżają, bo to jedyne wyjście z długów, biedy itp. A potem Ci sami jeżdżą nadal, choć już wcale nie muszą...Temat rzeka. Niektórzy wyjeżdżają, bo nie widzą innego wyjścia. Wracają i w dalszym ciągu nie mają szansy na urządzenie się w kraju, więc jadą znowu. Piszesz marteczka, że nadal jeżdżą, choć już nie muszą. No, nie wiem, z moich obserwcaji wynika, że mitem jest to, że ktoś po 1 - 2 letniej pracy za granicą dorobił się takich kokosów, że może np. własną działalność gospodarczą otworzyć. Zazwyczaj to co zarobi, wysyła na utrzymanie rodziny w kraju. Mam wielu znajomych, którzy tak funkcjonują. Dla dobra rodziny i dzieci ojciec postanowił wrócić do kraju i co? Pracy znaleźć nie możę, mieszkanie wynajętę, pieniądze się kończą. Zaczynają się problemy małżeńskie. Pewnie znów wyjedzie. Oczywiście największe koszty ponoszą dzieci. Ja sama przez parę miesięcy miałam pod opieką 13-letnią córkę swojej koleżanki, która pracowała w Anglii i wiem co czuje dziecko.
marteczka
2010.02.03 09:43
niektórzy wyjeżdżają, bo to jedyne wyjście z długów, biedy itp. A potem Ci sami jeżdżą nadal, choć już wcale nie muszą...Temat rzeka.
Mama Tymka
2010.02.03 09:12
Wiesz Bartku - 5-6 lat temu wszystko się zaczęło. Ale każdy mówił że to tylko rok, że wróci. A teraz coraz częściej się okazuje że rodzic i dziecko mają dwa zupełne inne światy. I że tak chyba już będzie na zawsze. Rodzice nie wracają. Dzieci nie chcą wyjeżdżać.Twoje usta jak skrzydła motyla... tak łatwo jest zwariować
Bartt
2010.02.03 08:45
Myślę, że to żaden nowy trend, bo zjawisko na masową skalę pojawiło się 5-6 lat temu, a początki były jeszcze wcześniej. Smutne jest to, że takie wyjazdy, mimo że często były finansową koniecznością, skutkowały nierzadko rozpadem rodzin, swego czasu była to chyba jedna z głównych przyczyn rozwodów.Idź wyprostowany wśród tych, co na kolanach...
monaaa71
2010.02.03 06:47
Debris napisał 2010-02-02 22:18:10nigdy bym się nie zdecydowała na rozłąkę z dzieckiem nawet za cenę lepszej pracy! moja mama z teściową jak jeszcze pracowałam wpadły na "genialny" pomysł że zamiast płacić za prywatny żłobek mały może mieszkać z dziadkami a ja z mężem będziemy go w weekendy widywali!!! wyobrażacie sobie??? szybko wybiliśmy im ten pomysł z głowy powiedzieliśmy stanowczo NIE! wiem że chcieli dobrze ale ja nie wyobrażam sobie żebym nie miała dziecka przy sobie! pomysłowe mamuśki kiedyś mogłam o sobie powiedzieć eurosierotka,bo mieszkałam sama z bratem,ojciec nas wtedy zostawił a mama musiała wyjechać do włoch,by nas utrzymać.na szczęście to już tylko wspomnienia...2+2 :)
Debris
2010.02.02 22:18
nigdy bym się nie zdecydowała na rozłąkę z dzieckiem nawet za cenę lepszej pracy!
moja mama z teściową jak jeszcze pracowałam wpadły na "genialny" pomysł że zamiast płacić za prywatny żłobek mały może mieszkać z dziadkami a ja z mężem będziemy go w weekendy widywali!!! wyobrażacie sobie??? szybko wybiliśmy im ten pomysł z głowy powiedzieliśmy stanowczo NIE! wiem że chcieli dobrze ale ja nie wyobrażam sobie żebym nie miała dziecka przy sobie!
Trzeba umieć iść słoneczną stroną życia....