Obecne sondaże przeprowadzane są tak, by dawały błąd statystyczny rzedu kilku (z reguły 3) procent. I z reguły się sprawdzają, choć umiejętne zadanie pytania pozwala osiągnąć zamierzony rezultat. Czyli wypromowanie kandadydata/partii na czoło, mimo znacznie mniejszego realnego poparcia.
Nie wierzycie?
Oto wyniki badań prof. Mariana Brody.
Prawo i Sprawiedliwość popiera co drugi dorosły Polak - dokładnie 49,8 procent.
Platforma Obywatelska to wybór niecałej jednej trzeciej - 31 procent. Dalej ma być SLD (7,7%), PSL (4,7), Prawica RP (1,9) i inne (4,9).n
Najpopularniejszym (przed 10 kwietnia) kandydatem (nieoficjalnym) był Lech Kaczyński, z poparciem 30,6 procent.
Dalej jest Bronisław Komorowski (16,9), Marek Jurek (7,7), Radek Sikorski (7,6), Andrzej Olechowski (6), Jerzy Szmajdziński (5,4), Waldemar Pawlak (3,1), Tomasz Nałęcz (2,3) i Ludwik Dorn (2).
I pytanie - na podstawie wyników oceń, dla jakiego "Radia" je przeprowadzano?
Manipulacja sondażami jest dość prosta, do tego dochodzi jeszcze odpowiedni sposób liczenia wyników.
Niestety, polityka polityką, ale takie metody stosowane są również w nauce. I potem mamy rewelacje, że np. kawa jest zdrowsza od herbaty, co udowodnili amerykańscy naukowcy (sondaż na zlecenie producenta kawy) a wtym czasie europejscy naukowcy udowadniają, że herbata jest zdrowsza od kawy (sondaż na zlecenie producentów herbaty). I tak to się kręci.
Najprostszy sposób to dobranie odpowiedniej grupy docelowej. Wystarczy "obiektywne" badanie nt. wyborów przeprowadzić wśród ludzi wychodzących z kościoła, by otrzymać mniej lub bardziej zafałszowane wyniki. Oczywiście na korzyść partii prawicowych. Czy "Radyja".