Korzystałam kilka razy i nie mam dobrego zdania
pierwszy raz gdy miałam 11 lat, byłam sama z babcią i młodszym rodzeństwem a babcia miala zawał.Oczywiscie nie wiedziałam, że to zawał ale się dusiła i mówiła, że boli ją w piersi.Jak zadzwoniłam na pogotowie to pani powiedziała, że babcia pewnie czegoś się najadła i teraz ją dlatego boli.Ale ze płakałam to wkońcu karetkę wysłała.4 dni później babcia zmarła.
9 lat temu w 1 dzień bożego narodzenia tesciowa nie dała rady chodzić bo tak ją bolał brzuch, zwijała się z bólu.Wtedy już podejrzewałam,że to może być woreczek żółciowy bo moja matka miała takie same objawy i usówany woreczek.Zadzwoniliśmy na pogotowie kilka razy.Wkońcu jak nie przyjeżdżało mąż , teść i szwagier wpakowali tesciową do samochodu i sami wieźli.Z karetką spotkali się niedaleko szpitala.Oczywiście to był woreczek żółciowy.
12 lat temu bardzo bolał mnie brzuch kilka dni.Nie mogłam isć do lekarza ale to inna historia.Mój chłopak(obecny mąż) nie mógł już patrzeć jak cierpię i zawiózł mnie na pogotowie.Ja oczywiscie mogłam poczekać ale pamiętam ,że przyszła kobieta z dzieckiem na ręku, dziecko blade jak ściana a personel oczywiście nie spieszy się.Chodzą jeden za drugim i tylko każą czekać.Mój wtedy delikatnie mówiąc dosadnie powiedział kilka słów i wkońcu zajeto się dzieckiem.Szybko zaczęli przy nim coś robić , zaraz karetka przyjechała i zabrała dziecko do szpitala.Widocznie to cos poważnego było.
Mnie skierowano na izbę przyjeć, gdzie siedziały pielęgniarka i pani ginekolog.Najgorsze było to,że jak zobaczyły, że jestem z chłopakiem to od razu była postawiona diagnoza.Jeszcze nawet nie zdąrzyłam usiąść na fotelu nie mowa o badaniu.Stwierdzenie " co , ciąża!"
potem okazało sie że to wyrostek z powikłaniami.
Gdy mała miał 3 miesiące i dostała kolejne leki na refluks wieczorem strasznie płakała, długo.Wkońcu dostała drgawek.Dzwoniłam na pogotowie 2 razy i za każdym razem kobieta siedząca na dyzurce twierdziła, ze to na pewno kolka ale żebym się odczepiła to wysle katerkę.Karetka jechała do nas 1godz 20 minut.mała zaczęła tracić przytomność.W między czasie mąż wrócił z pracy i już ubieraliśmy się by sami jechać na pogotowie.Gdy karetka dojechała diagnozę postawił kierowca.Doktor bardzo młody stał i jemu przytakiwał.Nawrzeszczałam na na niego, że może by łaskawie dziecko zbadał.To to zrobił.Jak mu powiedziałam jakie dziecko leki dostaje to wyjął z torby leksykon leków i szukał co to jest i od czego.Szef meża w tym czasie zadzwonił do znajomej lekarki, która przyjechała i zbadała małą.Dała sierowania na badania.
A oczywiście diagnoza kierowcy to była kolka. Jakbym kolki nie widziała.Benek miał długo i bardzo silne kolki ale to nie była kolka.Dzień później zrobiliśmy wszystkie badania oczywiście prywatnie bo państwowo to byśmy czekali bardzo długo.
Rozumiem, że czasem pogotowie wzywa się do błachych dolegliwosci ale czesciej spotykam się z "olewką" ze strony służby zdrowia.