Historyjka z naszego życia wzięta….
Cztery lat temu, zapytałam mojego 5 letniego synka , czy chciałby mieć brata albo siostrę. Niestety nie chciał . Lecz po pewnym czasie namyślił się i oświadczył, że chce  mieć  rodzeństwo, a dokładnie, że chce mieć  brata, bo wszyscy jego koledzy w przedszkolu  mają już  braci, a jeden nawet ma 3 braci. Bardzo się ucieszyłam, że  synek zrozumiał, że fajnie jest mieć rodzeństwo. Mówię mu  zatem, że ok ,sprawa załatwiona , że rodzeństwo będzie- już byłam w ciąży w  4 miesiącu… Synek czekał i czekał i doczekać się nie mógł, ciągle pytał, czy już jest, czy jutro będzie brat…Strasznie mu się dłużyło… No i kiedy przyszedł czas narodzin brata, synek był bardzo dumny. Przynieśliśmy małego synusia do domu,  a starszy patrzy na niego i w krzyk i w płacz !!! !  Mamo!!!!!!  Mamoo!!!!! Mamooo ! !!!!!!!!!!! To jest Chińczyk! Ja nie chcę mieć brata Chińczyka!!!!! Nieeee !!!!!!  Synek był zrozpaczony… Tłumaczyłam mu, że to nie jest Chińczyk, to Polak, jak on, tylko ma spuchnięte oczka, że za  dwa dni będą już  okrągłe. A synek dalej szlochał…,,ja nie chcę mieć brat Chińczyka , bo wszyscy będą się ze mnie śmiać w przedszkolu!!!! Po kilku dniach wszystko było już ok, oczka odpuchły maluszkowi , zrobiły się większe i synek już  nie narzekał, że ma brata z Azji…
Sytuacja ta  z jednej strony rozśmieszyła mnie do łez, a z drugiej strony czułam ,że trochę rozczarowałam  synka, przynosząc mu  do domu ,,brata Chińczyka”…..
               