Oto fragment niedawnego wpisu na oficjalnym blogu Anny Muchy:
"otóż byłam (byliśmy) nas Mazurach... (...)
wjeżdżamy na stację Orlen, największą stację benzynową w okolicy (...)
biorę Małą pod pachę, 
i grzecznie pytam, gdzie jest przewijak 
- (konsternacja) eee... nie ma. 
- to gdzie mam przewinąć dziecko?
- eee... nie wiem... 
 
zrobiłam to na stole. 
na tym samym stole na którym jecie parówki, pijecie kawę, pałaszujecie batoniki... 
na samym środku stacji. 
 
nigdzie, powtarzam NIGDZIE nie było nawet kawałka przestrzeni,
gdzie można było spokojnie, bezpiecznie i w odosobnieniu przewinąć dziecko. 
nie było również miejsca, żeby dziecko umyć,
a że akurat obsrało się po pachy, więc wrzuciłam je do umywalki...
(...)
nie było też papierowych ręczników, żeby Małą wytrzeć..."
Cała sytuacja wywołała wiele komentarzy - jedni wytykają aktorce "gwiazdowanie", inni ubolewają nad traktowaniem rodziców w różnych publicznych miejscach. 
A co Wy myślicie?
            
            
		
		
		
		
		
		
		
, ale nie wyobrażam sobie bym miała przewijać maleństwo w samochodzie. Może latem tak, kiedy można otworzyć drzwi, ale zimą. Nie dość, że ciasno, niewygodnie to jeszcze zimno. No i jak się jedzie wieczorem lub w nocy, to jeszcze dochodzi brak odpowiedniego oświetlenia.
		
		
		