Ja sama byłam kiedyś w podobnej sytuacji i słabłam psychicznie z godziny na godzinę, aż w końcu, gdy kolejny raz oberwałam tak odwinęłam z haka, że nigdy tego nie zapomnę, a wcale tego nie planowałam. Samo wyszło. Teraz mam koleżankę, która nie ma dokąd odejść z dzieckiem, a ja nie wiem jak jej pomóc. Co do dziewczyn, które tu pisały - jeśli łapie się faceta na kłamstwie to nie ma szans na zmianę, bo nowego związku nie buduje się na fundamencie kłamstwa i będzie tak samo źle jak było, a z czasem pewnie gorzej bo durny idiota uwierzy, że ma przed sobą bezbronną przez swą naiwność kobietę - jeśli zobaczy, że dała się wrobić w jego banalne sztuczki, to przekona się, że może z nią zrobić wszystko. Dlatego Karola mam dla Ciebie radę, do której długo dochodziłam ale doszłam i to mnie uratowało - powiedz sobie wprost coś, co jest najprawdziwszą prawdą: DAŁAŚ RADĘ ŻYĆ PRZED NIM, DASZ I PO NIM :) BYŁAŚ PRZED NIM TO BĘDZIESZ I PO NIM. MIAŁAŚ SWOJE ŻYCIE ZANIM SIĘ Z NIM ZWIĄZAŁAŚ I BĘDZIESZ JE MIEĆ PO TYM JAK ZAKOŃCZYSZ TEN ZWIĄZEK. Najwięcej mi dało zrobienie czegoś dla siebie. Jak poczułam, że coś osiągam, to zauważyłam, że życie bez niego jest świetne, bo jak go nie ma to wreszcie mi się coś udaje i mam z tego prawdziwą frajdę. Tak przestałam o nim myśleć, choć wcześniej nie wyobrażałam sobie życia bez niego, nie chciałam przechodzić raz jeszcze przez te wszystkie poznawania się, docierania się z kimś, wiadomo też, że przypuszczalnie pierwszy mężczyzna po tamtym nie okazałby się tym jedynym i trzeba by było szukać następnego, ale odrzuciłam te wątpliwości kiedy zobaczyłam jakie fajne może być życie, kiedy wreszcie mogę z nim robić to co chcę. I nie szukałam faceta, po prostu byłam między ludźmi. Nie szukałam, ale też nie ukrywałam się, więc tak jakby - pozwoliłam znaleźć się miłości. (jeśli 84 to Twój rocznik, to jesteśmy rówieśniczkami i też miałam taką samą sytuację, że nie było dzieci ani wspólnoty, tyle że nie było też ślubu na szczęście).
Doroteczkę też doskonale rozumiem, bo i ja nie potrafiłam odejść, czułam straszliwą niemoc i nie potrafiłam działać, nie miałam siły i bardzo mi było żal, że związek, który miał być w moim życiu czymś najwspanialszym, okazał się koszmarem. To było najgorsze. Faceci tego typu jeszcze zanim uderzą, niepostrzeżenie sprowadzają relację do psychicznego uzależnienia od siebie przyszłej ofiary.