witajcie
sama nie wiem co robić, może coś podpowiecie i łatwiej będzie mi podjąć decyzję...moja babcia ma 87 lat. Paręnaście lat temu usunięto jej pierś bo miała w niej raka. Przeszła wyczerpującą chemioterapię, operację i znów chemioterapię...była wykończona. Płakała, że nie chce żyć, żeby to już się skończyło. Babcia zawsze szybko się poddawała...Ale to już dawno za nami.Chociaż od tego czasu sama zaczęłam zastanawiać się nad sobą - a gdyby tak mnie to spotkało? Popadłam w jakiś chory stan, robiłam badania krwi, nawet poszłam do wróżki żeby mi powiedziała o mojej przyszłości. Od pewnego czasu zaczęła narzekać na ból w klatce piersiowej i plecach.Wylądowała w szpitalu, zrobiła badania i okazuje się, że to znów zaatakowało to cholerstwo..tym razem w płucu i przy okazji w żołądku i nerkach. tym razem nie skończy się dobrze bo lekarz powiedział, że zbyt dużo przerzutów. Nie mówił jej bo babcia jest w złym stanie psychicznym, mówi że może lepiej jak rodzina jej to powie bo ją znamy i wiemy jak. Sama nie wiem czy powinnam jej mówić bo to i tak niczego nie zmieni...a tylko ją może dołamać i tak źle znosi sam pobyt w szpitalu. Jak myślicie?? Ja chyba wolałabym jednak wiedzieć...ale nie wiem na pewno. Powiedzcie coś na ten temat bo nie wiem co robić.