Jaki jest Wasz stosunek do seksu przed ślubem?
Czekaliście z tą chwilą do nocy poślubnej czy nie?
15 sierpnia 2012 21:16 | ID: 819312
do twojej wiadomosci bo widzę że tego jeszcze nie wiesz a zgrywasz mądrą : kosciól katolicki piszę z malej litery bo mam ma mysli instytucję, nasomiast piszę z duzej litery jesli chodzi o wspólnote wiernych. mozesz pytac innych czy mam racje, gdzies tego szukac ale powiem Ci jedno : z wyksztalcenia jestem polonistką więc jestem ekspertem w dziedzinie pisowni, tylko się zbłaźniłas i tyle.
Jezeli decydujesz sie na dluższą wypowiedź to pisz to tak by czytelnik mógl coś z tego zrozumieć, bo Twoje wypowiedzi sa pozbawione jakiejkolwiek skladni, zrozumie je jedynie osoba Twojego pokroju.
O, bracia poloniści, siostry polonistki, któryż to uniwersytet wypuścił z dyplomem człowieka, który nie opanował zasad interpunkcji?
15 sierpnia 2012 23:26 | ID: 819325
Magda, niektóre kwestie nie wymagają kaganka oświaty. Tekst o tym, iż argumentem za zachowaniem dziewictwa może być wizja wypadku samochodowego przyszłego męża i związana z nim "utrata skarbu" powierzonego mu przedślubnie, jest tak dobry, że w zasadzie nie wymaga komentarza. Choć moja wyobraźnia od razu wygenerowała obraz żałobników opłakujących tragiczną śmierć młodego człowieka i niedoszłą pannę młodą, ktora zamartwia się w myślach "furda tam jego śmierć, ale moja błona dziewicza poszła na marne". Faktycznie, tak ustawione priorytety życiowe robią duże wrażenie.
Spłycasz problem. Chodzi o szacunek, wierność i jedność w miłości z tą jedyną osobą, a nie o jakąś błonkę. A wierność zachowujemy lub nie również przed poznaniem małżonka. Gdy odmawiamy sobie chwilowych przyjemności, by procentowało to na przyszłość, działamy zgodnie z sumieniem. Seks jest pięknem zarezerwowanym. Niestety, wielu o tym zapomina. I nie chodzi mi wcale o Sakrament Małżeństwa, by się nie oburzały osoby o innych zapatrywaniach religijnych, ale o etyczną kwestię hamowania swoich popędów i odpowiedzialnego postępowania według wytyczonych granic, kierując się rozumem i wolą, a nie tylko uczuciami, które przemijają.
PS: W kwestii ortografii itd. przyznaję rację Annie. A co do długości wypowiedzi, jakoś mnie nie nudzą, choć z poglądami nie muszę się zgadzać.
15 sierpnia 2012 23:52 | ID: 819331
Magda, niektóre kwestie nie wymagają kaganka oświaty. Tekst o tym, iż argumentem za zachowaniem dziewictwa może być wizja wypadku samochodowego przyszłego męża i związana z nim "utrata skarbu" powierzonego mu przedślubnie, jest tak dobry, że w zasadzie nie wymaga komentarza. Choć moja wyobraźnia od razu wygenerowała obraz żałobników opłakujących tragiczną śmierć młodego człowieka i niedoszłą pannę młodą, ktora zamartwia się w myślach "furda tam jego śmierć, ale moja błona dziewicza poszła na marne". Faktycznie, tak ustawione priorytety życiowe robią duże wrażenie.
Spłycasz problem. Chodzi o szacunek, wierność i jedność w miłości z tą jedyną osobą, a nie o jakąś błonkę.
Nie spłycam. Spłyceniem człowieczeństwa jako takiego jest dla mnie rozważanie śmierci bliskiej osoby w kontekście utraty dziewictwa. I termin "błona dziewicza" jest tu na miejscu własnie dlatego, bo świetnie ustawia zachwiane proporcje. Szacunek, wierność i jedność w miłości- a z samą koncepcją zgadzam się co do słowa- to nie genitalia, nie błona dziewicza i nie pozycja seksualna. To więź i relacja. Jeśli towarzyszy jej bliskość fizyczna to jest to wyłączna sprawa dwóch osób i ich definicji własnej bliskości. Jeśli bliskość fizyczna jej nie towarzyszy to również ich wyłączna sprawa. Ogólnie mam poczucie, że seks rozdął się tu do rozmiarów gigantycznego balonu, a to jest tylko i aż fizyczna bliskośc, z którą może sie wiązać miłość, relacja i więź, ale wcale nie muszą (co nie czyni seksu mniej wartościowym z perspektywy tych dwóch osób. Innych ludzi zaś do swojej sypialni nie zapraszają, więc tym bardziej nie jest to ich sprawa). Celnie napisała o tym Musierowicz ustami jednego ze swoich bohaterów "seks jest tylko jedną z wielu naszych aktywności życiowych i zarówno przypisywanie mu znaczenia nadmiernego, jak i odmawianiemu tego znaczenia, jest taką samą pułapką i skrajnością". Nie cytuję wiernie, bo nie pamiętam, ale powiedział to w każdym razie Ignacy Borejko i sens był własnie taki ;) Zgadzam się całkowicie z tym, że seks jest przeceniany, głównie przez ludzi, którzy jeszcze go nie uprawiają ;)
16 sierpnia 2012 13:32 | ID: 819449
ja uważam że seks tylko po ślubie i nie wstydzę się swoich poglądów!!
16 sierpnia 2012 13:58 | ID: 819456
najwazniejsza jest milosci wzajemne zaufanie, szacunek a nie to czy jest sie po czy przed slubem :)
Dokąłdnie podpisuje sie pod tym! Z resztą moja sostra mieszkała ze swoim partnerem, współzyli przed slubem ,maja teraz bardzo dograne małżeństwo. Mamy inne czasy mentalnośc sie zmienia...
16 sierpnia 2012 17:24 | ID: 819494
Magda, niektóre kwestie nie wymagają kaganka oświaty. Tekst o tym, iż argumentem za zachowaniem dziewictwa może być wizja wypadku samochodowego przyszłego męża i związana z nim "utrata skarbu" powierzonego mu przedślubnie, jest tak dobry, że w zasadzie nie wymaga komentarza. Choć moja wyobraźnia od razu wygenerowała obraz żałobników opłakujących tragiczną śmierć młodego człowieka i niedoszłą pannę młodą, ktora zamartwia się w myślach "furda tam jego śmierć, ale moja błona dziewicza poszła na marne". Faktycznie, tak ustawione priorytety życiowe robią duże wrażenie.
Spłycasz problem. Chodzi o szacunek, wierność i jedność w miłości z tą jedyną osobą, a nie o jakąś błonkę.
Nie spłycam. Spłyceniem człowieczeństwa jako takiego jest dla mnie rozważanie śmierci bliskiej osoby w kontekście utraty dziewictwa. I termin "błona dziewicza" jest tu na miejscu własnie dlatego, bo świetnie ustawia zachwiane proporcje. Szacunek, wierność i jedność w miłości- a z samą koncepcją zgadzam się co do słowa- to nie genitalia, nie błona dziewicza i nie pozycja seksualna. To więź i relacja. Jeśli towarzyszy jej bliskość fizyczna to jest to wyłączna sprawa dwóch osób i ich definicji własnej bliskości. Jeśli bliskość fizyczna jej nie towarzyszy to również ich wyłączna sprawa. Ogólnie mam poczucie, że seks rozdął się tu do rozmiarów gigantycznego balonu, a to jest tylko i aż fizyczna bliskośc, z którą może sie wiązać miłość, relacja i więź, ale wcale nie muszą (co nie czyni seksu mniej wartościowym z perspektywy tych dwóch osób. Innych ludzi zaś do swojej sypialni nie zapraszają, więc tym bardziej nie jest to ich sprawa). Celnie napisała o tym Musierowicz ustami jednego ze swoich bohaterów "seks jest tylko jedną z wielu naszych aktywności życiowych i zarówno przypisywanie mu znaczenia nadmiernego, jak i odmawianiemu tego znaczenia, jest taką samą pułapką i skrajnością". Nie cytuję wiernie, bo nie pamiętam, ale powiedział to w każdym razie Ignacy Borejko i sens był własnie taki ;) Zgadzam się całkowicie z tym, że seks jest przeceniany, głównie przez ludzi, którzy jeszcze go nie uprawiają ;)
A ja powiem, że wartość seksu (nie tylko jego fizycznego wymiaru) jest niedoceniana przez niektórych, co go już uprawiają, ale to dalej tylko moja opinia ... o którą właśnie w tym wątku pytano!
Ciało zapamiętuje pierwsze wrażenia również w tej sferze. To dzieje się automatycznie i jest udowodnione, choć pewnie nie wszyscy się zgodzą. Dlatego ta chwila, jak i każde większe przeżycie, jest tak ważna.
najwazniejsza jest milosci wzajemne zaufanie, szacunek a nie to czy jest sie po czy przed slubem :)
Dokąłdnie podpisuje sie pod tym! Z resztą moja sostra mieszkała ze swoim partnerem, współzyli przed slubem ,maja teraz bardzo dograne małżeństwo. Mamy inne czasy mentalnośc sie zmienia...
A ja mam znajomych, co ze sobą mieszkali i się rozstali jeszcze przed ślubem, a także takich, co zamieszkali ze sobą dopiero po ślubie i w zgodzie żyją. To żaden argument. Mentalność zmienia się stale, co nie oznacza, że zawsze na lepsze.
16 sierpnia 2012 20:59 | ID: 819600
"Ciało zapamiętuje pierwsze wrażenia również w tej sferze. To dzieje się automatycznie i jest udowodnione, choć pewnie nie wszyscy się zgodzą. Dlatego ta chwila, jak i każde większe przeżycie, jest tak ważna"
Muszę tak cytować, bo coś się chrzani z normalnym cytowaniem.
No więc tak: jeśli coś jest "udowodnione" to zgoda na akceptację faktów badawczych nie jest potrzebna, ponieważ fakty nie dzielą się na moje i reszty świata. Fakty są jedne.
Niemniej nigdy nie natrafiłam na badania, ktore udowadniałyby istnienie czegoś tak ulotnego definicyjnie jak "pamieć ciała". Skoro się powołujesz na to, iż pamięć ciała jest "udowodniona" to bardzo proszę Cię o zacytowanie konkretnych badań wraz z podaniem linków. Śmiem twierdzić, że skoro od lat stu nie udało się udowodnić "pamięci wody" w homeopatii, to nikomu nie udało się również naukowo wykazać "pamięci ciała" w odniesieniu do partnerów seksualnych.
Jedyne wzmianki o "pamieci ciała", jakie kojarzę, wynikały z myślenia życzeniowego autorów podręczników do wychowania w rodzinie i nie stoją za nimi żadne dane, poza przekonaniem pewnej grupy osób, iż seks poświęcony jest lepszy od niepoświęconego.
Fizjologia mówi co innego: pochwa kobieca jest organem elastycznym dopasowującym się nie tylko do męskiego prącia, ale także do główki noworodka, która przechodzi przez kanał rodny. Co więcej z każdym porodem zmienia się wielkość tej główki, bo inne dzieci się rodzi, więc teoria pamięci ciała choćby na tym polu wykazuje swoją absurdalność i podbudowę ideologiczną, a nie naukową. I w tym nie ma żadnych automatyzmów, a jedynie fizjologiczne możliwości każdego z naszych narządów, w tym przypadku akurat pochwy i szyjki macicy oraz kości miednicowych.
Naprawdę rozumiem, że ktoś może uważać, iż seks pozamałżeński jest nieakceptowalny dla niego samego- ma do tego prawo. Ale projektowanie własnego poglądu na resztę populacji jest nie tylko niedorzeczne, ale staje się dyskusyjnym gwałtem, kiedy autor takiego poglądu usiłuje udowodnić "lepszość" swojej racji nad innymi, podczas gdy ta racja nie jest ani lepsza, ani gorsza, jest po prostu jego własna. Kiedy zaś sięga się po quasi-naukę, aby udowodnić to, co w żadnym razie nie jest naukowe, a jedynie światopoglądowe, robi się już tylko śmieszno i straszno, cytując klasyka.
16 sierpnia 2012 22:54 | ID: 819659
"Ciało zapamiętuje pierwsze wrażenia również w tej sferze. To dzieje się automatycznie i jest udowodnione, choć pewnie nie wszyscy się zgodzą. Dlatego ta chwila, jak i każde większe przeżycie, jest tak ważna"
Niemniej nigdy nie natrafiłam na badania, ktore udowadniałyby istnienie czegoś tak ulotnego definicyjnie jak "pamieć ciała". Skoro się powołujesz na to, iż pamięć ciała jest "udowodniona" to bardzo proszę Cię o zacytowanie konkretnych badań wraz z podaniem linków. Śmiem twierdzić, że skoro od lat stu nie udało się udowodnić "pamięci wody" w homeopatii, to nikomu nie udało się również naukowo wykazać "pamięci ciała" w odniesieniu do partnerów seksualnych.
Jedyne wzmianki o "pamieci ciała", jakie kojarzę, wynikały z myślenia życzeniowego autorów podręczników do wychowania w rodzinie i nie stoją za nimi żadne dane, poza przekonaniem pewnej grupy osób, iż seks poświęcony jest lepszy od niepoświęconego.
Przykro mi, nie zadowolę Cię dokumentami, bo do nich dostępu nie mam, jak i do wielu innych rzeczy, co nie oznacza, że nie są prawdziwe. Znalazłam jednak parę fragmentów, w których przykłady oddają to, o czym pisałam:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prze%C5%BCycie_szczytowe
http://www.wysokiewibracje.pl/715/pamiec-komorkowa-ciala/
http://www.polskatimes.pl/artykul/34618,odzyskane-cialo,id,t.html?cookie=1
17 sierpnia 2012 00:28 | ID: 819685
"Ciało zapamiętuje pierwsze wrażenia również w tej sferze. To dzieje się automatycznie i jest udowodnione, choć pewnie nie wszyscy się zgodzą. Dlatego ta chwila, jak i każde większe przeżycie, jest tak ważna"
Niemniej nigdy nie natrafiłam na badania, ktore udowadniałyby istnienie czegoś tak ulotnego definicyjnie jak "pamieć ciała". Skoro się powołujesz na to, iż pamięć ciała jest "udowodniona" to bardzo proszę Cię o zacytowanie konkretnych badań wraz z podaniem linków. Śmiem twierdzić, że skoro od lat stu nie udało się udowodnić "pamięci wody" w homeopatii, to nikomu nie udało się również naukowo wykazać "pamięci ciała" w odniesieniu do partnerów seksualnych.
Jedyne wzmianki o "pamieci ciała", jakie kojarzę, wynikały z myślenia życzeniowego autorów podręczników do wychowania w rodzinie i nie stoją za nimi żadne dane, poza przekonaniem pewnej grupy osób, iż seks poświęcony jest lepszy od niepoświęconego.
Przykro mi, nie zadowolę Cię dokumentami, bo do nich dostępu nie mam, jak i do wielu innych rzeczy, co nie oznacza, że nie są prawdziwe. Znalazłam jednak parę fragmentów, w których przykłady oddają to, o czym pisałam:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prze%C5%BCycie_szczytowe
http://www.wysokiewibracje.pl/715/pamiec-komorkowa-ciala/
http://www.polskatimes.pl/artykul/34618,odzyskane-cialo,id,t.html?cookie=1
Dzieki za linki. Fakty mają do siebie to, że po pierwsze istnieją, po drugie są dostepne, a po trzecie są mierzalne. Jesli mówimy o "udokumentowaniu czegoś" to ciązy na nas obowiązek wykazania, że jest to udokumentowane. Inaczej mogłabym Ci napisac, iż wszystkie dzieci dyslektyczne mają skłonności do parafilii, co zostało "udokumentowane", choć nie mam na to żadnych dowodów, ale nie znaczy to, "że nie jest to prawdą". Ten rodzaj dowodzenia powinien umrzeć śmiercią naturalną najpóźniej w gimnazjum, ponieważ stanowi kpinę z inteligencji rozmówcy. Odnosząc się po kolei do linków:
1. Przezycie szczytowe Maslowa nie odnosi się do żadnej "pamieci ciała", a do pamięci emocji, ponadto Maslow nie pisał w jego kontekście nic o matrycowaniu seksualnym, więc nawet na tym polu pudło;
2. link drugi to strona prywatna blogonautki, o której wykształceniu (nie mówiąc o dorobku naukowym czy choćby bibliografii) ne wiemy nic; wiemy jedynie tyle, iż pracuje z "czakrami" i "wibracjami". Chyba nie musze dodawać, iż nie leżało to nawet obok psychologii konwencjonalnej? Pominę milczeniem relację czakramów i meridian do filozofii chrześcijańskiej, ktorą- jak się zorientowałam- w jakimś sensie reprezentujesz;
3. link trzeci to artykuł prasowy mówiący o psychosomatyce, która nie ma nic wspólnego z wysnuwaną przez Ciebie teorią "matrycowania seksualnego w kontekście inicjacji". Dalsza część tekstu odsyła nas do teorii traumy i znów strzał w płot. Inicjacja seksualna w swojej prawidłowej formie (a wiec abstrahując od gwałtu, pedofilii i innych patologii seksualności) nie tylko nie ma nic wspólnego z traumą, ale stanowi jej definicyjne zaprzeczenie z uwagi na fizjologię pobudzenia seksualnego i orgazmu;
4. link czwarty to znów prywatna strona blogonautki i psychosomatyka, a więc gdzie Rzym, gdzie Krym
spytam z ciekawości, bo nie motywuje mną chęć rozliczania kogokolwiek z kompetencji: studiujesz coś? W czasach, w których studiowałam (kończyłam kierunek humanistyczny z obowiązkowym kursem logiki i statystyki) od studentów wymagano znajomości stopniowalności i mierzalności źródeł, a także wiedzy o tym, czym jest falsyfikacja i po co się ją stosuje. Oszczędzało to potem na egzaminie wzajemnego zażenowania: egzaminatora poziomem wiedzy studenta i studenta jakością oceny wpisanej do indeksu. Zakładam, ze mogło się to pozmieniać, skoro dorosły rozmówca powołujący się na źródła najpierw oznajmia, że nie posiada dowodów, ale "nie znaczy to, że nie są prawdziwe", a następnie linkuje cztery strony, które nie tylko nie leżały nawet koło publikacji naukowej, ale z ich treści wynika, iż nie mają żadnego związku z pojęciami i zakresami, które ten rozmówca był uprzejmy przytaczać w dyskusji.
11 marca 2013 11:25 | ID: 925633
Idea czekania do slubu jest naprawde piękna...
Mierzalności i stopniowalnosci źródeł nie miałam na teologii :P
11 marca 2013 11:52 | ID: 925681
Piękna i owocna ;)
11 marca 2013 11:54 | ID: 925687
tak o seksie z samego rana???
12 marca 2013 10:49 | ID: 926205
ja myślę ,ze każdy sam powinien zadecydować o tym ,w końcu to bardzo intymna sprawa
12 marca 2013 21:57 | ID: 926587
Temat dosyć trudne. Co jest ciekawego to na pewno to, że można w dzisiejszych czasach ze świeca szukać par, które wytrzymują. Coś musi w tym być. Czemu to stało się tak powszechne i płytnie?
Wg mnie akurat to wielka sztuka, żeby tak wytrzymać. Z pewnością bardziej się później to docenia. Ja osobiscie nie uważam, że trzeba sie sprawdzić czy wypróbowac przed ślubem. Bo czy ślub i małżeństwo tak serio polega tylko na bzykaniu? Nie małżenstwo to przede wszystkim partnerstwo, dobranie się charakterami, wartosciami i sposobem życia. Szczerzę wątpię, że para która w jakikolwiek sposob po ślubie stwierdzi, że nie dobrała się seksualnie może się rozstać. Nie nie sądzę, żeby to było czymś aż tka decydującym. Dlatego wielki szacun dla wszystkich par, które się na to zdecydują. Jest to bardzo trudne. cóz. JEśli chodzi o wiarę to niestety większość "katolików" uważa naszą religię za pasmo nakazów i zakazów, nie zastanawiając się nad tym czy może to prawo ma jakiś sens. Bo jeśli nie możemy jechać 100 w terenie zabudowanym to nie dlatego, że tak sobie ktoś wymyślil tylko ldatego, że jest duże prawdopodobieństwo że możemy kogoś poprtosu zabić. Czystośc przedmałżenska też ma jakiś sens, pdobnie jak większość nakazów w religii katolickiej. Zamiast złościic sie na "głupie zakazy" warto znaleźc odpowiedź na pytanie : dlaczego? a gdzie? chociażby u najblizszego ksiedza :)
24 października 2013 14:38 | ID: 1034108
... a ja mam świetny, lekki artykół w tym temacie.. "zalety" o ile takowe są i wady:) jeśli ktoś by zechciał chętnie przesle w PDFie
Pozdrowionka
24 października 2013 15:06 | ID: 1034120
"Ciało zapamiętuje pierwsze wrażenia również w tej sferze. To dzieje się automatycznie i jest udowodnione, choć pewnie nie wszyscy się zgodzą. Dlatego ta chwila, jak i każde większe przeżycie, jest tak ważna"
Niemniej nigdy nie natrafiłam na badania, ktore udowadniałyby istnienie czegoś tak ulotnego definicyjnie jak "pamieć ciała". Skoro się powołujesz na to, iż pamięć ciała jest "udowodniona" to bardzo proszę Cię o zacytowanie konkretnych badań wraz z podaniem linków. Śmiem twierdzić, że skoro od lat stu nie udało się udowodnić "pamięci wody" w homeopatii, to nikomu nie udało się również naukowo wykazać "pamięci ciała" w odniesieniu do partnerów seksualnych.
Jedyne wzmianki o "pamieci ciała", jakie kojarzę, wynikały z myślenia życzeniowego autorów podręczników do wychowania w rodzinie i nie stoją za nimi żadne dane, poza przekonaniem pewnej grupy osób, iż seks poświęcony jest lepszy od niepoświęconego.
Przykro mi, nie zadowolę Cię dokumentami, bo do nich dostępu nie mam, jak i do wielu innych rzeczy, co nie oznacza, że nie są prawdziwe. Znalazłam jednak parę fragmentów, w których przykłady oddają to, o czym pisałam:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Prze%C5%BCycie_szczytowe
http://www.wysokiewibracje.pl/715/pamiec-komorkowa-ciala/
http://www.polskatimes.pl/artykul/34618,odzyskane-cialo,id,t.html?cookie=1
Dzieki za linki. Fakty mają do siebie to, że po pierwsze istnieją, po drugie są dostepne, a po trzecie są mierzalne. Jesli mówimy o "udokumentowaniu czegoś" to ciązy na nas obowiązek wykazania, że jest to udokumentowane. Inaczej mogłabym Ci napisac, iż wszystkie dzieci dyslektyczne mają skłonności do parafilii, co zostało "udokumentowane", choć nie mam na to żadnych dowodów, ale nie znaczy to, "że nie jest to prawdą". Ten rodzaj dowodzenia powinien umrzeć śmiercią naturalną najpóźniej w gimnazjum, ponieważ stanowi kpinę z inteligencji rozmówcy. Odnosząc się po kolei do linków:
1. Przezycie szczytowe Maslowa nie odnosi się do żadnej "pamieci ciała", a do pamięci emocji, ponadto Maslow nie pisał w jego kontekście nic o matrycowaniu seksualnym, więc nawet na tym polu pudło;
2. link drugi to strona prywatna blogonautki, o której wykształceniu (nie mówiąc o dorobku naukowym czy choćby bibliografii) ne wiemy nic; wiemy jedynie tyle, iż pracuje z "czakrami" i "wibracjami". Chyba nie musze dodawać, iż nie leżało to nawet obok psychologii konwencjonalnej? Pominę milczeniem relację czakramów i meridian do filozofii chrześcijańskiej, ktorą- jak się zorientowałam- w jakimś sensie reprezentujesz;
3. link trzeci to artykuł prasowy mówiący o psychosomatyce, która nie ma nic wspólnego z wysnuwaną przez Ciebie teorią "matrycowania seksualnego w kontekście inicjacji". Dalsza część tekstu odsyła nas do teorii traumy i znów strzał w płot. Inicjacja seksualna w swojej prawidłowej formie (a wiec abstrahując od gwałtu, pedofilii i innych patologii seksualności) nie tylko nie ma nic wspólnego z traumą, ale stanowi jej definicyjne zaprzeczenie z uwagi na fizjologię pobudzenia seksualnego i orgazmu;
4. link czwarty to znów prywatna strona blogonautki i psychosomatyka, a więc gdzie Rzym, gdzie Krym
spytam z ciekawości, bo nie motywuje mną chęć rozliczania kogokolwiek z kompetencji: studiujesz coś? W czasach, w których studiowałam (kończyłam kierunek humanistyczny z obowiązkowym kursem logiki i statystyki) od studentów wymagano znajomości stopniowalności i mierzalności źródeł, a także wiedzy o tym, czym jest falsyfikacja i po co się ją stosuje. Oszczędzało to potem na egzaminie wzajemnego zażenowania: egzaminatora poziomem wiedzy studenta i studenta jakością oceny wpisanej do indeksu. Zakładam, ze mogło się to pozmieniać, skoro dorosły rozmówca powołujący się na źródła najpierw oznajmia, że nie posiada dowodów, ale "nie znaczy to, że nie są prawdziwe", a następnie linkuje cztery strony, które nie tylko nie leżały nawet koło publikacji naukowej, ale z ich treści wynika, iż nie mają żadnego związku z pojęciami i zakresami, które ten rozmówca był uprzejmy przytaczać w dyskusji.
żałuję, że nie ma tu przycisku "lubię to" bo wywód jest conajmniej zachwycający :D
Nie masz konta? Zaloguj się, aby tworzyć nowe wątki i dyskutować na forum.