Od pewnego czasu nie daje mi spokoju jedna sytuacja.
Mianowicie - nasza mala, juz smiga od dobrych 2 miesiecy, wszystko ładnie pięknie.
Na spacerkach z checia by chciala wyskoczyc z wozka...
Tylko, że... no wlasnie.
Jesli tylko stawiamy ją, zaczyna sie płacz.
Nie mam pojecia dlaczego, jestesmy blisko niej, a mimo wszystko Zuzia sie boi..
Ja doskonale zdaje sobie sprawe, ze to nowe miejsca, pewnie kwestia przyzwyczajenie ( dlatego staramy sie chodzic w to samo miejsce) , ale szczerze, troszke mnie to martwi...
Jak jestemy u kogos, poczatkowo, no mała siedzi przy nas, jednak jak sie przyzwyczai to smiga...
A na dworze nie.
Probujemy stopniowo, ale mała i tak nie chce...
Czy ktos tez tak miał?
Moze jakies rady?

Mały zajął sie nią a nie otoczeniem a jeszcze była nowością.. Dla niego była to frajda bo wprawiając w ruch zabawkę poruszał płatkami kwiatka. Tylko też należy wybierać miejsca wolne od wścibskich ludzi bo tacy potrafią zniechęcić dziecko. Mam nadzieje ze pomogłam. Trzeba się liczyć że każde dziecko jest inne.

