A ja zawsze byłam zdania, że moje dzieci, nie muszą zacząć czytać już w przedszkolu, bo na wszystko przyjdzie czas.
Mój najstarszy syn ma 11 lat i jest na etapie, że jak mu się książka podoba, to ją "połyka". Ostatni w ok. miesiąc przeczytał trzy tomy Winnetou, chociaż większość wolnego czasu spędza na dworze. Nigdy nie mieli wstrętu do książeczek, może dlatego, że zawsze czytaliśmy im na dobranoc, a jak nie zdążyli z przygotowywyaniem sie do łóżka to "za karę" tej bajki nie było.
Obaj (młodszy ma 9 lat) mieli problemy w szkole z głośnym czytaniem w pierwszej i w drugiej klasie, ale widzę, że to nie decyduje o tym, czy dziecko będzie w przyszłości lubiło czytać. Starszy w trzeciej klasie zaczął namiętnie czytać komiksy (Asteriksy, Tytusy itp) a w czwartej coraz grubsze i dłuższe książki. Młodszego coraz częściej widzę z komiksem w ręku.
Moja prywatna teoria dlaczego zaczęli czytać brzmi, że po pierwsze dlatego, że zawsze mieli okazję widzieć mnie i mojego męża w stanie totalnego zaczytania i może trochę "też tak chcieli". A po drugie dlatego, ze podchodziliśmy do ich trudności ze stoickim spokojem, wiedząc że prędzej czy później się nauczą.