korepetycje czyli szkoła po szkole
Kiedyś było to nie do pomyślenia, aby uczeń chodził po szkole naprywatne lekcje. Dziś to norma. Dzieco kończy zajęcia w szkole, po czym popołudnie spędza na dodatkowych lekcjach z matematyki, języków obcych i wielu innych przedmiotów.
Ja pamiętam jak było u mnie w liceum - w jednym było wręcz normą, by wszyscy mieli ze wszystkiego korepetycje. W drugim - co niektórzy, zwykle do matury z przedmiotów, których się na maturze obawiali (byłam pierwszym rocznikiem zdającym obowiązkowo matematykę). No i języki obce - od dawna wiadomo, że w publicznych szkołach poziom języków jest mówiąc delikatnie, marny. Efekt? Pani z matematyki była szczęśliwa, że poświęcamy swój dodatkowy czas na naukę, a z angielskiego stwierdziła, że jej się nie chce teraz wysilać, jak my i tak na korepetycje pójdziemy...
Wysyłacie dzieci na korepetycje? A może sami korzystaliście? Dlaczego?
Dlaczego tak jest? Czy szkoła to niewystarczająca nauka? Czy nauczyciele sobie nie radzą? A może to kolejna nowa szkolna moda, ktoś wysyła dziecko na korepetycje, bo zwyczajnie bogatemu wolno?
- Zarejestrowany: 01.10.2009, 10:38
- Posty: 4075
Ja też z matmy, w gimnazjum - nauczycielka nie potrafiła zapanować nad klasą, panowie rozwalali nam prawie każdą lekcję i ciężko było cokolwiek z niej wynieść.
Sama udzielam korepetycji z angielskiego i trochę przeraża mnie jego poziom w szkole... dzieci w 5 klasie mają do zrobienia zadania ze słówkami (zwierzęta, meble, rodzaje domów, mieszkań etc.), konstrukcją pytań, a mimo dodatkowych zajęć w szkole nie pamiętają słów typu ja, ty, być, mieć... i zaczynamy wszystko praktycznie od podstaw.
Ja też mam ucznia z klasy 6, i poziom umiejętnosci z angielskiego przeraża. Przerabiamy różne testy (egzaminy za pasem) i wg mnie są one na poziomie dobrego ucznia klasy trzeciej. Podobnie w innych przedmiotach.