Dlaczego dziecko ma problemy z matematyką?
- Zarejestrowany: 22.09.2009, 09:00
- Posty: 2879
Matematyka uczy myślenia i to wyjaśnia tak wielki nacisk, który kładzie się na nią w systemie edukacyjnym. Jak czytamy na uczdziecko.pl polscy naukowcy wykazali, że trudności z matematyką nie dotyczą tylko dzieci z małym ilorazem inteligencji. Badania dowodzą, że zaburzenia w przyswajaniu treści matematycznych mogą być spowodowane, genetycznymi lub wrodzonymi nieprawidłowościami tych części mózgu, które są bezpośrednim anatomo-fizjologicznym podłożem dojrzewania umiejętności matematycznych zgodnie z wiekiem – zwanymi dyskalkulią.
Trudności z matematyką mogą mieć opłakane konsekwencje nie tylko w postaci jedynek w szkole, ale również mogą prowadzić do zaburzeń emocjonalnych.
uczdziecko.pl
Jak można sobie poradzić z matematyką? Rodzice, macie jakieś pomysły?
- Zarejestrowany: 31.01.2010, 09:26
- Posty: 21500
Całe szczęście Młody nie ma problemów z matematyką wprost przeciwnie jest z niej najlepszy w klasie ;)
Ale wiem sama po sobie jak czegoś nie rozumiałam to po prostu musiałam siedzieć nad tym tyle czasu aż to zrozumiałam. Łukasz zawsze mi wszystko dobrze tłumaczył i to głównie on przygotował mnie do matury z matematyki ;)
Ja i moja matematyka...
Straszne miałam problemy. Nie tyle z rozumieniem zadań, bo potrafiłam myśleć. Moim problemem było to, że... Mieszały mi się liczby! Żaden problem, czy to jest 23 czy 32! Myślałam 64, pisałam 24! Minus zmieniałam na plus... I nie był to efekt roztrzepania, braku koncentracji, całe zadanie, tzn. to, jak ja podczas niego myślałam i co chciałam dalej robić, było idealnie - ale liczby się nie zgadzały. W końcu nauczyciel kazał mi pisać równania czytając je na głos. Efekt? Czytałam liczbę, ale na papierze zostawała inna. Szok. I to było kompletnie niezależne ode mnie.
Ale samą matematykę, nie powiem, nie darzyłam nienawiścią. Niektóre działy wręcz uwielbiałam, jak rachunek prawdopodobieństwa.
- Zarejestrowany: 10.12.2009, 22:12
- Posty: 1300
Dziecko najczęściej nie łączy życia z tym, czego uczy się w szkole. Niechęć do matematyki staje się wręcz modna, nawet często nie wypada jej lubić.
Większość znanych mi dzieci jest z matematyki świetna - tylko że tego, co potrafi, wcale nie łączy z matematyką. Przykład? Pomagałam w nauce chłopcom, którzy nie znosili szkoły, z matematyką na czele. Ale operacje pieniężne (dodawanie gotówki, wymiana gotówki) mieli w jednym paluszku. To samo gry komputerowe, programy komputerowe - wykorzystywali w nich przecież umiejetności matematyczne, nie wiedząc o tym.
Może właśnie w tym jest problem - w tym, nie zwraca się uwagi, że matematyka to nasze życie. Tak jak biologia, fizyka; że to nie jakieś tam chińskie znaczki, ale to, co nas otacza, co nam jest potrzebne.
Ja jako dziecko układałam zagadki matematyczne. Inspiracją było to, co znalazłam w kuchni, w łazience...
Wiktoria jest w drugiej klasie i ma problemy z matematyką. Jedyną mozliwością aby pojęła jest ciągłe ślęczenie i dukanie i wkuwanie i ćwiczenie. Wiem, że szczerze jej nie cierpi, ale póki co nie ma innego sposobu. Wyłapuję czego nie potrafi a potem to wałkujemy na rożne sposoby, bo mam nadzieję, że którys załapie.
Mam nadzieję, że gdy będzie starsza, to będzie umiała w inny sposób spożytkować wiedzę i samodzielnie myśleć. Ale ja również jestem ciekawa, może ktoś ma jakiś sposób, chętnie wypróbuję.
Myślę, że są umysły humanistyczne i umysły scisłe i tak naprawdę nic tego nie zmieni!
Ja sama jestem typową humanistką, co odziedziczyłam po rodzinie ze strony mamy. I mimo świadectw z lampasem z matmy nigdy nie miałam nic wiecej niz 4. W liceum kończyłam z 3...
Jeśli nie ma sie matematycznego zmysłu mozna wykuć pewne rzeczy na blachę, ale matematyka nigdy nie będzie takiej osobie wchodziła do głowy tak łatwo jak przedmioty, które lubi.
Możliwe, nauczycielka Wiktorii też mówi, że może ona ma humanistyczną głowe.
- Zarejestrowany: 08.03.2011, 19:15
- Posty: 860
Myślę, że są umysły humanistyczne i umysły scisłe i tak naprawdę nic tego nie zmieni!
Ja sama jestem typową humanistką, co odziedziczyłam po rodzinie ze strony mamy.
I co za tym idzie, ja podobnie xD
Ale bardzo dużo zależy od nauczyciela. Nigdy jakoś specjalnie matematyki nie lubiłam tak żeby poświęcać jej więcej czasu niż trzeba, ale w podstawówce miałam ostrą nauczycielkę i wszystko rozumiałam, zadania odrabiałam bez problemu. Od gimnazjum było coraz gorzej, w liceum - tragedia. Nikt niczego nie rozumiał, ledwo co jechaliśmy wszyscy na dwójach, trójach, wyższe oceny mieli tylko ci, którzy wcześniej byli w mat-fizach. Próbne matury dwie zdałam, dwie nie i zastanawiałam się, co będzie w maju. 2 tygodnie przed maturą znajoma poleciła mi stronę, gdzie każde zadanie z arkusza maturalnego było po kolei, liczba po liczbie rozpisywane i rozwiązywane z lektorem. Siedziałam nad tym, przewijałam w kółko jeśli czegoś od razu nie zrozumiałam, zrobiłam sporo zadań i zdałam na 72%, co po lekcjach na których pani ostentacyjnie wychodziła z klasy jeśli ktoś czegoś nie umiał, nie wypada chyba tak źle (;
Sama matematyka uczy myślenia, lekcje niekoniecznie. Chociaż niektórych rzeczy nigdy nie zrozumiem xD
Matematyka - to był jeden z niewielu przedmiotów, na ktory szlam z usmiechem, jak słyszałam jezyk polski - to drgawki :)
Ale tak jak wspomniano - sa rozne umysly, jesli ktos tego nie czuje, to nie poczuje.
Ale fakt, wiele zalezy od nauczyciela i jego podejscia...
Endokrynolog mojej Mamy powiedziała, że jeżeli matka w ciąży ma problemy z tarczycą to dziecko może mieć później właśnie problemy z przedmiotami ścisłymi.
- Zarejestrowany: 31.01.2010, 09:26
- Posty: 21500
Endokrynolog mojej Mamy powiedziała, że jeżeli matka w ciąży ma problemy z tarczycą to dziecko może mieć później właśnie problemy z przedmiotami ścisłymi.
O proszę o tym nie słyszałam!
Endokrynolog mojej Mamy powiedziała, że jeżeli matka w ciąży ma problemy z tarczycą to dziecko może mieć później właśnie problemy z przedmiotami ścisłymi.
O proszę o tym nie słyszałam!
ja też nie.
czasami to geny przewazaja po rodzicach ja matematyki nielubiłam ale polski uwielbiałam
Endokrynolog mojej Mamy powiedziała, że jeżeli matka w ciąży ma problemy z tarczycą to dziecko może mieć później właśnie problemy z przedmiotami ścisłymi.
O proszę o tym nie słyszałam!
ja też nie.
No ja też nie... dowiedziałam się jak Młody miał 2 lata, a moja Mama zaczęła się leczyć. Ze względu na to, że wyszło iż tarczyca jest u nas rodzinna w lini damskiej pani doktor spytała czy w ciąży lub przed ciążą miałam robione badania pod jej kontem. I dodała że włąśnie takie mogą być następstwa. Ja oczywiście tarczycię przebadałam ale przeszło 2,5 roku po porodzie.
Endokrynolog mojej Mamy powiedziała, że jeżeli matka w ciąży ma problemy z tarczycą to dziecko może mieć później właśnie problemy z przedmiotami ścisłymi.
O proszę o tym nie słyszałam!
ja też nie.
No ja też nie... dowiedziałam się jak Młody miał 2 lata, a moja Mama zaczęła się leczyć. Ze względu na to, że wyszło iż tarczyca jest u nas rodzinna w lini damskiej pani doktor spytała czy w ciąży lub przed ciążą miałam robione badania pod jej kontem. I dodała że włąśnie takie mogą być następstwa. Ja oczywiście tarczycię przebadałam ale przeszło 2,5 roku po porodzie.
coś w tym jest bo właśnie z powodu niedoczynności tarczycy lekarz radzi mi teraz zaprzestać starania o dziecko bo powiedział,że dziecko może urodzic się chore lub z zaburzeniami w rozwoju.
- Zarejestrowany: 25.02.2011, 09:09
- Posty: 360
A ja jestem wyjątkiem od reguły. Z tarczycą zmagam się od lat dziecięcych. A najstarsze dziecko jest genialne matematycznie :)
A ja jestem wyjątkiem od reguły. Z tarczycą zmagam się od lat dziecięcych. A najstarsze dziecko jest genialne matematycznie :)
tylko pogratulować:)
Myślę, że są umysły humanistyczne i umysły scisłe i tak naprawdę nic tego nie zmieni!
Ja sama jestem typową humanistką, co odziedziczyłam po rodzinie ze strony mamy.
I co za tym idzie, ja podobnie xD
Ale bardzo dużo zależy od nauczyciela. Nigdy jakoś specjalnie matematyki nie lubiłam tak żeby poświęcać jej więcej czasu niż trzeba, ale w podstawówce miałam ostrą nauczycielkę i wszystko rozumiałam, zadania odrabiałam bez problemu. Od gimnazjum było coraz gorzej, w liceum - tragedia. Nikt niczego nie rozumiał, ledwo co jechaliśmy wszyscy na dwójach, trójach, wyższe oceny mieli tylko ci, którzy wcześniej byli w mat-fizach. Próbne matury dwie zdałam, dwie nie i zastanawiałam się, co będzie w maju. 2 tygodnie przed maturą znajoma poleciła mi stronę, gdzie każde zadanie z arkusza maturalnego było po kolei, liczba po liczbie rozpisywane i rozwiązywane z lektorem. Siedziałam nad tym, przewijałam w kółko jeśli czegoś od razu nie zrozumiałam, zrobiłam sporo zadań i zdałam na 72%, co po lekcjach na których pani ostentacyjnie wychodziła z klasy jeśli ktoś czegoś nie umiał, nie wypada chyba tak źle (;
Sama matematyka uczy myślenia, lekcje niekoniecznie. Chociaż niektórych rzeczy nigdy nie zrozumiem xD
Dokładnie:)
Fakt, że nauczyciel ma duzy wpływ na to, czy ktoś matematykę zrozumie, ale nie na to, czy ją polubi...
Ja nie polubię nigdy - jestem tego pewna, a mimo to nie uważam, żebym miała problemy z emocjami, a iloraz inteligencji też mam w normie:)