Rząd planuje wydać miliard złotych na netbooki dla pierwszoklasistów – podaje „Gazeta Wyborcza”. Czy inwestycja w komputery i przekazanie ich na własność uczniom to rewolucja w polskim szkolnictwie?
Wokół rządowej inicjatywy pojawia się cała lista wątpliwości, które warto wypunktować.
Zastanawiający jest moment zakupu. Według „Diagnozy Społecznej” już w pierwszej połowie 2009 roku ponad 60% gospodarstw domowych było wyposażonych w komputer a ponad 51% miało dostęp do internetu. Inicjatorami zakupu komputerów i podłączania szybszego internetu są uczniowie i studenci. Większość uczniów poniżej szesnastego roku życia ma w domu dostęp do sieci. Zatem podstawowy poziom tzw. wykluczenia cyfrowego, polegający na braku dostępu do nowoczesnego sprzętu, mamy w pewnym sensie za sobą. W dodatku kilka lat temu Polska nie przystąpiła do projektu One Laptop Per Child – czyli „komputer dla każdego dziecka” – który zakładał sprzedaż rządom specjalnie przygotowanych laptopów edukacyjnych, w cenie około 200 dolarów za sztukę. Laptopy kupowane przez rząd mają kosztować około 400 złotych. Jaki to będzie sprzęt, skoro cena nowego netbooka w sklepie to średnio 1000 złotych?
Czy za netbookami idzie zbudowanie we wszystkich szkołach bezprzewodowych sieci? Co z tego, że uczniowie będą korzystali podczas lekcji z komputerów, jeśli nie będzie możliwości korzystania z Internetu? Jeśli rząd planuje jednocześnie stworzenie dostępu do sieci dla wszystkich nowych komputerów, ciśnie się na usta pytanie – czy będzie to dostęp ograniczony? Jeśli tak, to w jakim stopniu?
wp.pl
I jeszcze jedno, ciekawe, skąd weźmie się ten miliard na komputery
Jak myślicie, jest to realne, czy po prostu zaczyna się sezon na gruszki na wierzbie? Swoją drogą takie notebooki mogą być bardzo przydatne dla maluchów