U mnie było podobnie, jak u Ciebie, Isabelle.
Jak byłam w ciąży, to bardzo czekałam na dziecko i wyobrażałam sobie, co będziemy razem robić, jak już bedzie na świecie. W tym okresie, wszystko wydawało mi się takie romantyczne: małe nóżki i rączki na zdjęciu USG, kaftaniki, śpioszki, piękny wózek na wspólne spacery. Rzeczywistość okazała sie jednak nieco inna. Gdy pojawił się na świecie mój synek, pojawiły się również pewne wątpliwości, które nosiły wspólny mianownik: "Czy ja mam w ogóle instynkt macierzyński?" Był to tak zwany "baby blues", który pojawił się, choć wydawało mi się,że mnie on nie będzie dotyczyć. Gdy zorientowałam się,że to tylko burza hormonów, z dnia na dzień zaczęło być coraz lepiej. Zaczęłam się cieszyć macierzyństwem.
Teraz jestem bardzo związana z moim synkiem. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.