Szczepienie albo kara!
Rośnie liczba dzieci, których rodzice odmawiają obowiązkowego szczepienia. Antyszczepionkowa fala rośnie w siłę.
Wojewoda Pomorski już nałożył kary pieniężne na rodziców, którzy dzieci nie szczepią. Mogą wynieść nawet do 50.000 złotych. Pojawiły się pomysły, aby nieszczepione dzieci nie mogły uczęszczać do placówek przedszkolnych.
Z roku na rok nieszczepionych dzieci przybywa:
2011- 3 tysiące niezaszczepionych dzieci
2012- 5 tysięcy
2014- Ponad 7 tysięcy
Nie pamiętam czy do przedszkola, ale Mateusz był w żłobku i na pewno trzeba było mieć aktualne szczepienia obowiązkowe. Moim zdaniem szkodliwe mogą być szczepionki skojarzone. Jak takie małe dziecko moze walczyć z różnymi bakteriami jednocześnie. To może szkodzić. Za "moich" czasów szczepionki były w określonym terminie; DI-PER-TE, gruzlica, heine medina i chyba tyle miał Mateusz. Jak jest teraz nie orientuję się.
Trzeba było mieć bo książeczki zdrowia dziecka oddawało się do przedszkola i tam ono było szczepione w odpowiednim czasie i wpisywano te szczepienia właśnie do tych książeczek -nie wiem, jak ta sprawa teraz wygląda...
I ja amiętam, że w szkole mieliśmy szczepienia:)
teraz z ośrodka zdrowia do którego należymy dzwonią i każą stawić sie na szczepienie w danym terminie.
O - to teraz tak to działa... nawet nie zapytałam córki jak ona szczepiła Oliwkę, najważniejsze, że je ma. Synowa z synem chłopaków swoich też szczepią...
Do mnie nikt nie dzwonił i nikt nie nakzaywał szczepić. Gdybym nie zaszczepiła, to zapewne zapomnieliby o "jednym numerku", bo akurat w sporej przychodni byliśmy.
Zależy jaka placówka. Teraz jesteśmy w mniejszej i przy okazji wizyty u lekarza, lekarz lub pielęgniarka pyta o szczepienie, kiedy przyjedziemy. Tą po pół roku i po roczku specjalnie opóźźniłam, z żadnym kaszlem czy gilem nie jadę szczepić. Dziecko ma być w 100% zdrowe. Starszej córce też którąś szczepionkę opóźniłam chyba tą po 1,5 roku ostatnią chyba o 3 m,-ce
- Zarejestrowany: 06.01.2010, 15:15
- Posty: 112855
Nie pamiętam czy do przedszkola, ale Mateusz był w żłobku i na pewno trzeba było mieć aktualne szczepienia obowiązkowe. Moim zdaniem szkodliwe mogą być szczepionki skojarzone. Jak takie małe dziecko moze walczyć z różnymi bakteriami jednocześnie. To może szkodzić. Za "moich" czasów szczepionki były w określonym terminie; DI-PER-TE, gruzlica, heine medina i chyba tyle miał Mateusz. Jak jest teraz nie orientuję się.
Trzeba było mieć bo książeczki zdrowia dziecka oddawało się do przedszkola i tam ono było szczepione w odpowiednim czasie i wpisywano te szczepienia właśnie do tych książeczek -nie wiem, jak ta sprawa teraz wygląda...
I ja amiętam, że w szkole mieliśmy szczepienia:)
teraz z ośrodka zdrowia do którego należymy dzwonią i każą stawić sie na szczepienie w danym terminie.
O - to teraz tak to działa... nawet nie zapytałam córki jak ona szczepiła Oliwkę, najważniejsze, że je ma. Synowa z synem chłopaków swoich też szczepią...
Do mnie nikt nie dzwonił i nikt nie nakzaywał szczepić. Gdybym nie zaszczepiła, to zapewne zapomnieliby o "jednym numerku", bo akurat w sporej przychodni byliśmy.
Zależy jaka placówka. Teraz jesteśmy w mniejszej i przy okazji wizyty u lekarza, lekarz lub pielęgniarka pyta o szczepienie, kiedy przyjedziemy. Tą po pół roku i po roczku specjalnie opóźźniłam, z żadnym kaszlem czy gilem nie jadę szczepić. Dziecko ma być w 100% zdrowe. Starszej córce też którąś szczepionkę opóźniłam chyba tą po 1,5 roku ostatnią chyba o 3 m,-ce
Też kiedyś do mnie dzwonili z ośrodka a chłopaki chorzy byli. Na szczepienie dziecko MUSI być zdrowe. Ja wtedy też opóźniłam szczepienie..
- Zarejestrowany: 13.10.2011, 14:48
- Posty: 7303
Nie pamiętam czy do przedszkola, ale Mateusz był w żłobku i na pewno trzeba było mieć aktualne szczepienia obowiązkowe. Moim zdaniem szkodliwe mogą być szczepionki skojarzone. Jak takie małe dziecko moze walczyć z różnymi bakteriami jednocześnie. To może szkodzić. Za "moich" czasów szczepionki były w określonym terminie; DI-PER-TE, gruzlica, heine medina i chyba tyle miał Mateusz. Jak jest teraz nie orientuję się.
Trzeba było mieć bo książeczki zdrowia dziecka oddawało się do przedszkola i tam ono było szczepione w odpowiednim czasie i wpisywano te szczepienia właśnie do tych książeczek -nie wiem, jak ta sprawa teraz wygląda...
I ja amiętam, że w szkole mieliśmy szczepienia:)
teraz z ośrodka zdrowia do którego należymy dzwonią i każą stawić sie na szczepienie w danym terminie.
O - to teraz tak to działa... nawet nie zapytałam córki jak ona szczepiła Oliwkę, najważniejsze, że je ma. Synowa z synem chłopaków swoich też szczepią...
Do mnie nikt nie dzwonił i nikt nie nakzaywał szczepić. Gdybym nie zaszczepiła, to zapewne zapomnieliby o "jednym numerku", bo akurat w sporej przychodni byliśmy.
Zależy jaka placówka. Teraz jesteśmy w mniejszej i przy okazji wizyty u lekarza, lekarz lub pielęgniarka pyta o szczepienie, kiedy przyjedziemy. Tą po pół roku i po roczku specjalnie opóźźniłam, z żadnym kaszlem czy gilem nie jadę szczepić. Dziecko ma być w 100% zdrowe. Starszej córce też którąś szczepionkę opóźniłam chyba tą po 1,5 roku ostatnią chyba o 3 m,-ce
u nas też nie dzwonia ,nie piszą ... sama muszę o tym pamiętać...
ostatnio byłam na spóźnionym szczepieniu bo Olcia chorutka ,mimo ,że bez antybiotyku z syropkiem bez recepty gilek leciał i pokasływała ,to po co pojadę jak wiem ,ze nie jest wskazana wizyta z lekko nadziębonym dzieckiem... ni narażę jej nawet jak lekarz po badaniu zakwalifikował by do szczepienia -nie narażam dzieciaków i przeczekuję ...
- Zarejestrowany: 26.11.2009, 22:06
- Posty: 4674
W zasadzie to jakoś nie miałam opóżnianych szczepienień. Zawsze miałam jakąś wyznaczona date, kilka dni przed dzwoniłam, zeby umówic sie na konkretną godzinę, bo u nas w przychodni dyżury maja i pediatra i internista, więc pielegniarka umawiała mnie zawsze do pediatry i jednoczesnie na dyżurze pielegniarki majacej doświadczenie w szczepionkach.
Zwykle więc było to około daty wyznaczonej. Mała nam nie chorowała, więc nie było problemu z przesuwaniem szczepień. czasmi przesuwałam o dzień lub dwa ze wzgledu na pogodę, bo jak była śnieżyca, to bez sensu było dziecko z domu wyciągac.
A propos' odporności- mam dziecko zimowe, listopadowe, trafiło się akurat na mrozy. Położna na wizytach patronażowych mówiła, żeby dziecka nie wyciągac na dwór, lepiej dobrze otulic, a wietrzyc dwa razy dziennie całe mieszkanie, niż wyciągac na mrozy. Nie wyciągałam więc na dwór całe 6 tygodni, az do pierwszych bioderek, w sensie prześwietlenia, kilka dni przed wyjsciem parę razy Małą wystawiłam w wózku na balkonie na pare minut. Krytykowana byłam przez czesc rodziny (akurat te częsc, co miała dzieci letnie lub wiosenne), że dziecko trzeba spacerowac, bez sensu, posłuchałam sie doświadczonej położnej, 6 tygodni w domu, zero kontaktu z obcymi ludźmi na mrozie, tylko rodzina sporadycznie. Nie musiałam omijac szczepień, a dziecko jak na razie chowa sie w miare zdrowo, ma czasem gile w nosie, ale gorączkę to kilka razy miała, a stany podgorączkowe tylko po szczepieniach, lekko to przechodziła.
Szokuje mnie jak ludzie noworodki ciagaja po hipermarketach, a juz szczytem głupoty było dla mnie, gdy niechcący usłyszałam jakoś zimą w hipermarkecie, gdy ludzie z noworodkiem spotkali innych ludzi i:
-O, juz we trójke?
-Tak, własnie dziś ze szpitala wyszlismy! Trzy dni temu urodziłam!
Na głupote to i szczepienia obowiązkowe nie pomogą...
Przy czym- nie mówię tu o sytuacjach, gdy matka sama z dzieckiem musi do tego sklepu w końcu wyjsc, chodzi mi o te spędy rodzinne, gdy oboje rodzice łażą z noworodkiem po marketach, jakby jedno w domu z dzieckiem zostac nie mogło, albo chociażby gdzieś na ławeczce z boku, z dala od chorych ludzi.
- Zarejestrowany: 28.04.2009, 13:58
- Posty: 66136
Co prawda to prawda! Zawsze w tych skupiskach najwięcej chorób wszelakich panuje... a potem co dziecko chore a buch mu antybiotyk, jeden drugi trzeci i dziecko traci odporność i kłopot gotowy!
- Zarejestrowany: 13.10.2011, 14:48
- Posty: 7303
Co prawda to prawda! Zawsze w tych skupiskach najwięcej chorób wszelakich panuje... a potem co dziecko chore a buch mu antybiotyk, jeden drugi trzeci i dziecko traci odporność i kłopot gotowy!
no to jest szczyt... zwłaszcza dla takiego maluśkiego dzidziulka :(