Witam.
 Jesteśmy świeżo po porodzie. To drugi poród w Olsztynie, ale tym razem  bardzo, ale to bardzo jesteśmy zadowoleni. Dwa porody, dwa szpitale, dwa  zupełnie inne doświadczenia.... NIESTETY jakby dwa  inne światy. Jedno  co mogę tu powiedzieć  to - OMIJAJCIE PANIE SZPITAL MALARKIEWICZA (dawny  Kolejowy). Za chwilę dlaczego.
 
 Filipek miał szczęście przyjść na świat w Szpitalu Miejskim.
 Opowiem jak to było od strony ojca....
 Czułem od początku, że podejście personelu w Miejskim, celowe  nastawienie się na poród na ile to możliwe naturalny - miło nas  zaskoczy. I tak było. Wiadomo, że wszystko zależy na jaką położną się  trafi. To jaką osobą  jest położna, jak traktuje swoją pracę i w jaki  sposób podchodzi do pacjentki decyduje o "przebiegu porodu". Nie  oszukujmy się, położna może bardzo pomóc, jeśli choć trochę włoży serca w  to co robi. Może sprawić, że pojawią się dobre wspomnienia i że  pojawiają się łzy szczęścia, gdy malec dotyka pierwszy raz rączką...  Moja żona autentycznie (minęły 3  tygodnie), a ona żartuje sobie, że już za chwilę mogłaby znowu być w ciąży....  
 
 Wielkie pokłony ku pani Krysi Szumskiej. Rewelacyjne podejście. Na 5 z  plusem. Przede wszystkim ludzkie, ciepłe, dobre i fachowe. Filip urodził  się siłami natury. Pani Krysia dbała o to, by krocza nie nacinać,  walczyła centymetr po centymetrze gdy wychodziła główka. Położna była  cały czas przy mojej żonie, dopingowała ją, odkręcała wodę w kranie by  zachciało się siku, ciągle przypominała o oddechu, podawała wodę do  picia, proponowała piłkę itd. Była dosłownie na zawołanie. Spełniła  nasze oczekiwania!!!. Podkreślę, że nikomu nic nie płaciliśmy i nie była  to „wykupiona położna na czas porodu.  Lekarze to samo: „Jak pani  pięknie prze pani Kamilo !!! Cudownie, bardzo ślicznie, o już za moment  będziemy w domu  Bardzo ładnie, pani Kamilo, jeszcze troszeczkę, jeszcze troszkę !!!  Pięknie, pięknie, pani Kamilo !!! Normalnie świetnie, Cudownie 
 Kamila standardowo-nie poznałaby na ulicy lekarzy, ale pamięta co mówili  w czasie porodu jak żartowali, poprawiali samopoczucie. Jak zadbali o  dobry nastrój. Szczególne podziękowania dla panów: Grzegorza  Wodzyńskiego i pana anestezjologa z bajeranckimi okularami 
 To jest naprawdę ważne zwłaszcza w takim momencie.
 Poród w Miejskim zupełnie nie przypominał porodu u Malarkiewicza. Żadnej  „Fabryczki Porodów nie było. Choć i tak tego dnia jak na zawołanie  Olsztynianki w pełnię księżyca do szpitala zjechały. 
 Filipek spory czas leżał na mamie zanim odcięto pępowinę, łożyska nikt  nie wyciągał na siłę, pani od noworodków Willenberg - co było widać z  czułością potrafi zająć się dzieckiem. 
 Jeśli zastanawiacie się przed porodem czy może być dobrze w szpitalu  to  powiem, że w Miejskim może tak być. Przynajmniej nam się to udało.
 
 Poród u Malarkiewicza (2008) odbył się siłami natury bez żadnych  komplikacji i bez zagrożenia życia dziecka KTG normalne jednak :
 -krocze nacięte, nawet nikt nie zaproponował innej opcji
 - położna prawie wskoczyła rodzącej na brzuch by wypchnąć dziecko 
 - dziecko bardzo krótko leżało na mamie
 - łożysko wyciągnięte siłą ( potem pojawił się krwotok)
 - brakowało „choć odrobinkę więzi między położną a rodzącą, do dziś  pamiętamy tekst położnej gdy chlusnęły wody: „ zobaczcie co mi  zrobiliście 
 - łóżko trafiło się takie sprzed 30 lat z łychami metalowymi na nogi, 
 - z piłki, worka sako znajdującego się w sali obok nie mogliśmy skorzystać
 - opieka po porodzie ( z 2-3 razy w ciągu dnia ktoś zajrzał, a w Miejskim ciągle).
 
 Podsumowując na 1500 % nie pojedziemy rodzić do Malarkiewicza a  z kolejnym dzieckiem znowu przyjedziemy do Miejskiego. 
 Nie jesteśmy z Olsztyna więc ani ordynator, ani ginekolog, ani położna nie widzieli nas wcześniej na oczy.  K&M
 
Ps.znieczulenie dostałam bez problemu i za darmo :)