Ten list krąży w sieci już od paru lat.
Juz poczatek jest dziecinnie-kretyński:
Powiem tylko tyle, iż traktuje to jako wojnę z firmami farmaceutycznymi, bo niestety nikt w Was nie jest w stanie podać ani jednego powodu, dlaczego firmy te miały by chcieć wyleczyć nas z jakiejkolwiek choroby.
Chcą wyleczyć choćby poto, że zdrowy pacjent z pewnością zachoruje jeszcze nieraz (i mu się znowu leki wciśnie). Martwy pacjent zysku nie przynosi.
kilkanaście miesięcy temu uczeni z uniwersytetu w Nottingham (Anglia) przeprowadzili badania nad kapsaicyną podawaną wewnętrznie.
Czyli firmy nie chcą leczyć, ale wynajdują leki, by leczyć - fascynująca logika.
Podając kapsaicynę wewnętrznie zwierzętom doświadczalnym zauważyli, że chore na nowotwory - zdrowiały. Otóż okazało się, że kapsaicyna, dostawszy się do organizmu poszukuje komórek rakowych i znalazłszy je, zabija mitochondria, które są odpowiedzialne za podział i rozrost komórek.
Zgadza się. Ale nie ma tu podanej żadnej konkretnej informacji - jaką dawkę podawali badacze, jakie były skutki uboczne, jak wpływała na rozwój/zatrzymanie choroby wielkość dawki.
Badania przeprowadza się najpierw na zwierzetach chocby dlatego, by podawac im różne dawki i obserwacja, jak zwierzeta zareagują. Część z nich zapewne się zatruła i zmarła, u części stwierdzono brak reakcji na kapsaicynę. Niewielki procent wyleczono.
Zastosowanie kapsaicyny w warunkach domowych bez wiedzy odnośnie działania, efektów ubocznych i co najwazniejsze - skutecznej dawki nie ma sensu. Równie dobrze mozna zjeść kiszonego ogórka. Tez nie zaszkodzi.
Dodac trzeba, że kapsaicyna jest silna trucizną w większych dawkach. A także, ze jest... rakotwórcza! (Może wywoływać nowotwór skóry).
koncerny farmaceutyczne nie są za bardzo zainteresowane wyprodukowaniem specyfiku całkowicie leczącego organizm. Skąd czerpaliby zyski, gdyby wyleczyli ludzi z najgroźniejszej choroby.
Znowu demagogiczne pieprzenie.
Zdrowy pacjent to klient, zmarły pacjent to brak zysku.
Najważniejsze jest jednak tradycyjne leczenie i to ono powinno być postawione na pierwszym miejscu.
A to jedyne słowa w tym tekście, z którymi sie całkowicie zgadzam.